Miałem sen...
Zaczepiła mnie pewna kobieta.
Spojrzałem na nią. I było to wejrzenie Boga na Człowieka.
Chwilę później ona leżała na ziemi
a ja pochylałem się nad nią. Wkoło nas był tłum ludzi
świadomych ważnego wydarzenia, które właśnie miało się odbyć
w jej życiu. Ktoś z tłumu lekko podtrzymywał głowę tej kobiety.
Wejrzałem na nią oczyma duszy.
Zobaczyłem jej nędzę i tym, kim mogłaby być. Ogromnie się
WZRUSZYŁEM. Wiedziałem, skąd się wzięło jej ogromne napięcie i
cierpienie w życiu. Widziałem jej lęki i zwątpienia. Widziałem
też ich źródło. Zrozumiałem, że do tej pory była w życiu
sterowna przez innych. To inni mówili jej, co i jak ma robić. Od
dziecka pozwalała sobą manipulować i nieświadomie przyjmowała na
siebie zło, uznając je za własne. Była manipulowana i nie trafiła
na nikogo, kto by jej to uświadomił. Wzruszyłem się i zapłakałem
nad jej życiem, które odczułem JEDNYM MGNIENIEM.
Spojrzałem w jej oczy. Wejrzeniem
czystym, pełnym niezmierzonej MIŁOŚCI i DOBROCI, które było jak
balsam dla jej umęczonego ducha. Zrozumiałem, że TAK PATRZY BÓG
NA SWE UMIŁOWANE DZIECI. TAK PATRZYŁ JEZUS, GDY UZDRAWIAŁ.
Jej oczy były puste. Nieobecne.
Ciemne. Siedział w nich demon.
Położyłem na nią lewą dłoń i
rozkazałem mu ją opuścić. Duch Boży spoczął na mnie. Poczułem
niewyobrażalną siłę, która przeszła przez mnie i zaczęła
wyciągać z niej zło. Byłem bezpieczny a jednocześnie poczułem
lęk, bo Moc ta wsysała go do mnie, w moje ciało. Nie myślałem,
nie spodziewałem się, że to tak działa. Sądziłem, że Pan
zabiera to zło. Teraz zrozumiałem, dlaczego mistycy biorą
cierpienia, „krzyże” innych na siebie a Pan daje im siłę, by w
niesieniu ich wytrwali.
Lękając się, mimowolnie zakryłem
się przed nią prawą ręką. Ale i tak MOC robiła swoje. Dusza
kobiety została oczyszczona i napełniona światłem ZROZUMIENIA.
Wiedziała, co się stało. Była w komunii z Bogiem.
***
Do rana już nie mogłem zasnąć. To,
co widziałem a w zasadzie JAK widziałem sprawiało, że nie sposób
tego opisać. Pan pozwolił mi spojrzeć Swoimi oczami. Było to
wejrzenie TOTALNE, pełne niewyobrażalnej MIŁOŚCI, którą nie
umiem opisać. To wejrzenie odczytało całą historię tej kobiety.
Pan wejrzał nim na człowieka, na jego nędzę i ułomność i WZIĄŁ
GO W OBJĘCIA. Bóg pozwolił mi zrozumieć, że w ten sposób
pochyla się nad nami jak nad swymi ukochanymi dziećmi, których
UWIELBIA KOCHAĆ.
Ujrzana historia kobiety nie była
typową retrospekcją jej życia, co jak dotychczas myślałem,
będzie czymś w rodzaju wyświetlanej taśmy z naszego życia. Było
to CAŁOŚCIOWE i TOTALNE wejrzenie na nędzę żywota kogoś, kto
kocha nas bezgranicznie i zrobi wszystko, by miłością swą się
podzielić. Gdy o tym myślałem, mogłem tylko płakać...
Myślę, że przez ten sen Pan pokazał
mi prawdziwy obraz i motywy „duchowej walki”, które powinny nami
kierować, gdy modlimy się za kogoś. Pokazał, że jedynym i
prawdziwym powodem, dla którego powinniśmy to robić, jest głęboka,
niesamolubna MIŁOŚĆ DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA. To Bóg, i tylko i
wyłącznie On daje nam impuls i obdarza MOCĄ do takiej walki.
Stajemy do niej tylko na wyraźne Jego wezwanie, bo tylko pełne z
Nim zjednoczenie gwarantuje nam sukces. W ten sposób każde duchowe zwycięstwo jest dziełem Boga. Wypływa z Jego Woli i dzieje się na Jego chwałę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz