Etykiety

niedziela, 12 stycznia 2014

Przekażmy sobie Boże błogosławieństwo

Odrodziliśmy się w Chrystusie by żyć na nowo, być tym, kim chcielibyśmy być w oczach Boga, żyć odważnie i bez lęku zaświadczać o Jego miłosierdziu i prowadzeniu w naszym życiu. Zmartwychwstaliśmy, by znosić cierpliwie docinki i złośliwości kolegów i znajomych, ale stać mocno w Wierze po to, by umieć podnosić tego, kto upadnie, nakarmić głodnego, odziać ubogiego, podzielić się kromką chleba, a przede wszystkim głośno błogosławić miłość, którą Bóg nas połączył. Bo On Jest siłą. On Jest Miłosierdziem i Ojcem, który nakreślił dla nas najpiękniejszą drogę zanim jeszcze tchnął w nas ducha. 
Przekażmy sobie Jego błogosławieństwo...
Przekażmy je słowem, myślą, uczynkiem. 
Przekażmy gestem, zachętą, milczeniem.
Przekażmy miłością, płynącą prosto z serca...

czwartek, 9 stycznia 2014

Chwyć dłoń Jezusa!

Już od urodzenia podlegamy wpływom tego świata i ulegamy różnym namiętnościom, wpadając w kolejne grzechy. Z czasem przychodzi refleksja, że uleganie danej namiętności wcale jej nie zaspokaja. Wręcz przeciwnie. Każda namiętność nasila się, rodząc kolejną a raz popełniony grzech przyciąga kolejny. I choćby człowiek nie wiem jak bardzo starał się ją kontrolować, nic z tego nie wyjdzie. Dzieje się wprost przeciwnie, spychane na bok pokusy tym bardziej przyciągają. A poddanie się każdej namiętności, obojętnie jaka by ona nie była, rodzi grzech i docelowo prowadzi ku katastrofie. Bo każda namiętność, jakiej ulegamy, jest to jak wciąż niezaspokojone pragnienie.

Św. Paweł pisał:
Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc umysłem służę Prawu Bożemu, ciałem zaś - prawu grzechu.
(Rz 7, 18-25)

Umysłem możemy pojąć co w nas służy Dobru, a co złu. Zmysły, poszczególne członki ciała są zwodnicze. Kierując się nimi, człowiek ulega zaślepieniu i zwiedzeniu, aż za późno jest na ratunek. „Wchodząc” w daną pokusę, ulegając jej już na poziomie myśli, poddaliśmy się pod jej wpływ. A dzieje się tak zwykle nieświadomie, gdy przez umysł przepływa potok niekontrolowanych myśli. Kluczem do nich jest świadomy umysł, który już na poziomie myśli postawi pokucie veto. Jest to analiza własnych myśli i związanych z nimi emocji. Śledzenie rządzących tym mechanizmów i odrzucanie tych prowadzących do złego.

To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! 
(Jakuba, 1, 14-16)

Jednak w praktyce jest to bardzo trudne, bez bożej pomocy praktycznie niewykonalne. Im bardziej człowieka się wzbrania przed pokusą, tym więcej energii jej poświęca, częściej o niej myśli, karmiąc jej pana. Dodatkowo gdy jej później ulegnie, popełniając grzech, czuje się rozbity duchowo i psychicznie. Dlatego Jezus mówi do nas: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6). Umierając na krzyżu, Jezus uśmiercił każdy grzech, każdą namiętność. Dlatego ma siłę i wszelką władzę, by od niej uwolnić. On wie, z jakimi pokusami borykamy się na co dzień i daje konkretną wskazówkę: Idź ze mną. Idź moją drogą Chwyć Moją dłoń a poprowadzę Cię po wodzie i płomienie piekła cię nie spalą.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Wiara Mędrców

 
Trzej Mędrcy w Parafii św. Brata Alberta w Zielonej Górze, 6 stycznia 2014 r


Mędrcy którzy przyszli do Jezusa nie mieli niczego, co mogło by utwierdzić ich w długiej wędrówce. A jednak zaufali wołaniu w duszy i ruszyli za gwiazdą. Byli pełni mądrości i wiary. Wiary w sens ich astronomicznych wyliczeń i w dobroć Bożą, która poprowadzi ich bezpieczni do celu. Mądrości, która nie ustaje w rozpoznaniu Bożego Słowa. A szli nie po to, by coś zyskać, lecz oddać pokłon i dać to, co mieli najlepszego. Pełni zaufania do Boga, ruszyli natychmiast w długą drogę, by oddać mu pokłon. Prowadziła ich gwiazda, której imię dane im było odczytać dzięki bożej łasce, bo mieli otwarte oczy duszy, które pozwalają rozpoznać prawdę o stworzeniu. Otwarci na głos Ducha i posłuszni Jego prowadzeniu, nieśli Królowi wszechświata dary, które później były Mu pomocne.

Modlę się o szeroko otwarte oczy wiary. Byśmy tak jak mędrcy, dzięki łasce mieli otwarte oczy duszy na miłość Bożą, rozpisaną na każde stworzenie.
Modlę się o pokorę, która nie zważa na nic, na żadne niebezpieczeństwo i umacnia na drodze dzielenia się wszystkim co mamy z uboższymi braćmi.
Modlę się o prawdziwą mądrość, która powstaje w relacji z Panem, umacnia wiedzę i błogosławi dzieła Stwórcy.
Ale przede wszystkim dziękuję Panie za Twojego Syna, który uśmiecha się do nas ze stajenki, czyniąc nasze życie błogosławionym. Jedyne co ja mogę Mu dać w zamian, to swoje serce...

niedziela, 5 stycznia 2014

Wiara malutka

Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Dzięki niej to przodkowie otrzymali świadectwo. Przez wiarę poznajemy, że słowem Boga światy zostały tak stworzone, iż to, co widzimy, powstało nie z rzeczy widzialnych.
(Hebr. 11, 1-3)

Kimkolwiek człowiek by nie był, jakkolwiek wykształcony i inteligentny, nie przechodzi obojętnie wobec potęgi Boga, wielkiego dzieła Stworzyciela. Niebo i ziemia, firmament niebieski i bezmiary wód, potęga szczytów i niezliczone bogactwo fauny i flory – wszystko to prędzej czy później olśniewa każdego człowieka. Jest chwila, gdy obcując z przyrodą, chłonąć jej piękno, czujemy gdzieś w środku jej dobro. Czujemy niezwykły porządek i harmonię wzajemnie do siebie pasujących elementów. A na poziom duszy wlewa się radość i ukojenie. Oto czujemy rękę Boga. Tego samego ducha, którym i my zostaliśmy stworzeni. I wówczas, w tym niezwykłym momencie, gdy odpływają troski i zmartwienia, czujemy spokój i wiarę w to, że cokolwiek będzie, cokolwiek się stanie, będzie dobrze. Bo On jest z nami. Bo wszystko to, co widzimy jest spojone czymś trwałym i niezniszczalnym. Czymś, co pozwala nam spokojnie oddychać.

Wielka Mała
szukają wielkiej wiary kiedy rozpacz wielka
szukają świętych co wiedzą na pewno
jak daleko odbiegać od swojego ciała
a ty góry przeniosłaś
chodziłaś po morzu
choć mówiłaś wierzącym
tyle jeszcze nie wiem
- wiaro malutka
Jan Twardowski

Taka jest wiara. Niczym bezmiary mórz i oceanów. Rozpisana na firmamencie. Rozciągnięta w krajobrazie ze szczytu gór. Nienamacalna a tak realna. Nie do kupienia a tak niezbędna do szczęścia. Wiara, przez którą możemy poznać i zrozumieć. Zrozumieć boże przesłanie zawarte w słowach, byśmy szli i zaludnili daną nam ziemię, czyniąc to wielkie dzieło swoim domem. Byśmy czuli, patrząc ze szczytu wzgórza, czy stojąc u brzegu morza, że coś nas woła, by iść dalej. Coś namawia nas na wędrówkę w nieznane. Mówi że gdzieś tam, na drugim brzegu czeka nas coś niezwykłego. I potem, po długiej wędrówce, kolejnym odkrytym zakamarku zaczynamy rozumieć... Chodziło o drugiego człowieka. Gdzieś na poziomie naszego ducha, Stwórca czymś połączył nas w Jedno, które wciąż się odnajduje w drugim. Buduje domy dla drugiego, tworzy miasta, regiony. Bez drugiego nie może żyć...

A tym czymś, spoiwem, który buduje i łączy ten świat jest Miłość. Dlatego:

"Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy".
(Mt, 11:37-40)

sobota, 4 stycznia 2014

Nie rozrażniajmy naszych dzieci

"Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha." (Kol, 3:21).
Zamiast tego-doceniajmy je i szanujmy. Niech nasze osądy będą sprawiedliwe ale łagodne, a serce otwarte, bo dziecko doskonale wyczuje intencje. Miłość do Boga niech będzie zauważalna w naszych wyborach i odczuwalna w modlitwie a nasze ręce w dłoni Jezusa, którego wywyższamy. 
Błogosławiony niech będzie każdy dzień, dany nam przez Stwórcę, błogosławiona żona, mój najlepszy przyjaciel i dzieci, skarby bożej miłości. A nade wszystko błogosławiona obecność Pana naszego, Jezusa Chrystusa, bo "On jest Głową Ciała - Kościoła." (Kol. 1:18), głową każdej rodziny.