Etykiety

wtorek, 31 grudnia 2013

Gry kręcisz się w koło



Jest taka pułapka, w którą wpada wielu ludzi: wyrzekając się nadziei, drepcze w życiu w kółko, wokół starych, często niezdrowych przyzwyczajeń. Tłumacząc się „nie tym czasem”, trudnościami w życiu i w pracy, problemami w życiu prywatnym, odkładamy na później bycie lepszym, ambitniejsze plany i zamierzenia. Po czasie okazuje się, że tych planów jest coraz mniej i mniej, aż w końcu stają się tylko cieniem przeszłości, gryzącym duszę a my drepczemy w kółko, pozbawieni nadziei na zmianę.

To pułapka, która pozbawia nas skrzydeł. Jeśli w niej tkwisz, czujesz że w czymś „ugrzęzłeś” a wszelkie próby wyjścia z tej sytuacji tylko głębiej wbijają cię w „bagno”, to nie próbuj więcej wydostać się samemu. Oddaj to Bogu. On tylko czeka, aż go o to poprosisz.

Kto z was jeśli ma jedną owcę, i jeżeli mu ta w dół wpadnie w szabat, nie chwyci i nie wyciągnie jej?
(Mat. 12:11)

Bóg chce, byśmy mu zaufali. Zawołali do niego z głębi serca i oddali całego siebie, ze wszystkimi problemami i smutkami. Gdy dopada cię smutek i zniechęcenie – wzywaj imienia Pana. Gdy przeciwności losu zaczynają się piętrzyć – wzywaj imienia Pana. Wezwij go, bo sam nie dasz rady wszystkiego zmienić. Wezwij, bo On na to czeka. Chce być przy tobie i rozwiązać twoje problemy. Rozwiązać je i wskazać konkretną drogę, jaka była ci wyznaczona w Księdze Życia. Dał nam przy tym konkretną obietnicę życia nie tylko szczęśliwego, ale i wiecznego: Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki (J 11,26).

Bóg jest miłosierny i pragnie naszego szczęścia. On wie, że naturą ludzką jest błądzić. Dlatego daje nam gotowe wskazówki, jak uniknąć złych wyborów. Jedną z nich to słowa bożego błogosławieństwa, które mamy ogłaszać nas swoją rodziną i innymi, błogosławieństwa, w którym jest boże Światło, mające moc rozświetlić nasze drogi:

Powiedz Aaronowi i jego synom: tak oto macie błogosławić Izraelitom. Powiecie im: Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem. Tak będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami, a Ja im będę błogosławił.
(Lb 6, 23-27)

Jest to konkretna wskazówka jak i obietnica. Pan mówi, że jeśli będziesz przekazywał słowa tego  błogosławieństwa, On użyje swojej mocy, zwróci Swoje oblicze i obdarzy osobę błogosławioną Swą łaską. Rozświetli ścieżki życia, przerwie błędne koło myślenia i wskaże najlepsze wybory. Jedyne co mamy zrobić, to wzywać Jego imienia i błogosławić rodzinę i swoich bliskich słowami przekazanego błogosławieństwa a Pan nas umocni.

Przekaż więc dalej słowa tego błogosławieństwa i Niech cię błogosławi Pan…

niedziela, 29 grudnia 2013

Sabinki „Dzień Kolędowy”

Czy jesteś dla swojej rodziny błogosławieństwem?
Czy sam to boże błogosławieństwo przekazujesz?


Super były te święta. Wspaniałe prezenty, choinka, kolędy, tyle pyszności na stołach. Niektórzy mówili, że brakuje śniegu ale przecież i bez niego można świętować. W końcu to czas, gdy Pan Bóg obdarzył nas najpiękniejszym prezentem, największym skarbem, o jakim moglibyśmy sobie pomarzyć – oddał nam maleńkie, bezbronne niemowlę, które ma siłę zmienić cały świat, zmienić nas samych.

Sabinka jest już w drugiej klasie i dobrze zna historię narodzin Jezusa. Wie jak i po co się narodził. Wie już też, jak ważne są te coroczne boże narodziny dla każdego człowieka. Wie to wszystko, bo wkrótce czeka ją komunia a wraz z nią wspólne, wieczorne czytanie na głos Pisma Świętego w domu. Tata zdradził jej też w tajemnicy, że już w ostatni świąteczny wieczór będzie mogła przeczytać wybrany fragment gościom.

Sabinka nie mogła się doczekać. Wybrała odpowiedni fragment z Biblii, nauczyła się też kilku nowych kolęd. Aż nadszedł wytęskniony „Dzień Kolędowy”, a właściwie wieczór, gdy do ich domu zjechała się cała rodzina by wspólnie śpiewać kolędy. Tym razem wypadło na ich dom, w zeszłym roku kolędowali u babci, a jeszcze wcześniej u cioci Marzenki. Sabinka dobrze wiedziała, że rodzinne kolędowanie było starą tradycją, starszą niż ona sama.
Dlatego, wraz z rodzicami, z radością witała kolejnych gości. Zjawiali się z kolędą na ustach i kolejnymi prezentami, dla dzieci i dorosłych. Dziewczynka bardzo się cieszyła, bo byli prawie wszyscy: dziadek z babcią od mamy, brat mamy, wujo Henryk z ciocią Bożeną, ciocia Miecia z synami, kuzyn Mieczysław, ciocia Maria z wujkiem Bartkiem. Zabrakło tylko cioci Małgosi, siostry taty z mężem i synem, która mieszkała za granią i nie mogła przyjechać, wujka Rafała z rodziną i drugich dziadków.

Było wesoło i radośnie. Wspólne łamanie się opłatkiem, śpiewanie kolęd, i rozmowy, rozmowy, rozmowy przy suto zastawionym stole i kolejnych lampkach wina. Rodzinne rozmowy o wszystkim i o niczym. Po raz pierwszy brała w nich udział Sabinka. Z dumą siedziała wśród dorosłych i próbowała zrozumieć, o czym mówią. Więc najpierw było o poprzednich świętach, które były lepsze. Potem o pogodzie. Modzie i zakupach, na które rzucają się głupcy, którzy mają przedświąteczną gorączkę. Potem o tym, że zaginął jakiś duch w narodzie, przez co nie wiedzieć czemu jest źle. O złych księżach i polityce. A na końcu o tym, że ciocia Małgosia mogła tak naprawdę przyjechać gdyby tylko chciała, bo tak już naprawdę naprawdę to nie chciała, bo jest leniwa. Podobnie jak leniwy jest wujek Rafał, który zrobił się sknerą i jest złym człowiekiem, bo gdyby był dobry, to by przecież przyjechał i przywiózł przynajmniej dzieciom prezenty, a dziadkowie żeby nie odwiedzili wnuków...

Sabince już nie chciało się słuchać tych wszystkich rzeczy. Szczerze mówiąc, nie rozumiała tego wszystkiego. Przecież wszyscy dzielili się opłatkiem, symbolem pojednania i przebaczenia w duchu Bożym. Poprosiła więc tatę, by ją zawołał, gdy już będzie mogła przeczytać Pismo Św. i poszła pobawić się do pokoju. A w przedpokoju usłyszała jeszcze, jak cicho ktoś mówi: Ale wasza mała urosła! A pamiętam jak jej nie chcieliście! Zrobiło się jej naprawdę przykro. Zaszyła się w kąciku i zaczęła płakać.

Niedługo potem zawołał ją tata. Nadeszła jej chwila. Oczy wszystkich obecnych zwróciły się na nią, gdy stanęła przed stołem z Pismem Św. Zaczęła czytać:

Nie oddawajcie złem za zło ani złorzeczeniem za złorzeczenie! Przeciwnie zaś, błogosławcie! Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo.
Kto bowiem chce miłować życie
i oglądać dni szczęśliwe,
niech wstrzyma język od złego
i wargi - aby nie mówić podstępnie.
Niech zaś odstąpi od złego, a czyni dobrze,
niech szuka pokoju i niech idzie za nim.
Oczy bowiem Pana na sprawiedliwych [są zwrócone],
a Jego uszy na ich prośby;
oblicze zaś Pana przeciwko tym, którzy źle czynią.
Kto zaś będzie wam szkodził, jeżeli gorliwi będziecie w czynieniu dobra?
(1P 3:9-13)

sobota, 30 listopada 2013

Łaska

Łaska wyśpiewana u ogrodu
gdzie u źródeł radość jak podniebny goniec
ciszy serca promień, gdy złączone dłonie
dają siebie, światła coraz więcej

biedny rozum gdzieś zza płotu zerka
nie pojmuje prawdy wiecznych granic
czemu dusza taka uśmiechnięta
ma więzienie ciała
za nic

słowo leczy zabija ożywia
wypisane wiatrem po łące
a w nas wzrośnie miłość
olbrzyma
gdy serce kochające

wtorek, 26 listopada 2013

W co naprawdę wierzymy

Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości! Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. (Ef 5,16)

Każdy w coś wierzy. Wiara jest naturalnym stanem człowieka. Zdecydowana większość Polaków deklaruje się jako osoby wierzące czyli domyślnie przynależące do wiary katolickiej. Ale gdyby tak dokładniej przyjrzeć się tej wierze, w dużym stopniu jest to wiara płaska a nawet martwa. Wiara, która nie ożywia. To znaczy wierzymy w Boga, chodzimy do kościoła w dni świąteczne, wieszamy krzyżyk nad drzwiami i spełniamy różne inne rytuały. Ale mimo tego całego religijnego otoczenia, nie żyjemy z Bogiem na co dzień, nie wpuszczamy go do serc, nie potrafimy z Nim rozmawiać…

Zamiast bezpośredniego spotkania ze Stwórcą, wolimy otaczać się wieloma rekwizytami, które w jakimś stopniu mają nam Go przybliżyć. Robimy kolejne kursy i szkolenia. Słuchamy taśm z medytacją i prosperity. Szukamy kontaktu z Nim u wróżek i doradców. Wertujemy kolejne księgi w poszukiwaniu wskazówek, jak dotrzeć do samego siebie, bo właśnie gdzieś tam w środku podobno On jest. Wierzymy, że za każdą z tych rzeczy jesteśmy coraz bliżej kontaktu z Nim, zaskarbiamy sobie Jego przychylność. Zwykle wtedy nie przychodzi nam do głowy, że On już przy nas jest. Stoi przed drzwiami naszego serca i do nas woła. Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia. (Dz 17,30)

Dlaczego nie słyszymy? Bo nie jesteśmy sobą. Ubraliśmy się w kolejne warstwy niewłaściwych wyobrażeń które mają nas umocnić w oczach świata, umożliwić w nim przetrwanie i lekkie życie, odgradzając się od tego, kim jesteśmy naprawdę. Przed światem jesteśmy więc znanym i dobrze wynagradzanym finansistą, a nie Antosiem który najbardziej lubił samotnie obserwować przyrodę i marzył o dalekich wyprawach. Albo też znanym politykiem, który dla kariery poświęcił życie rodzinne i rządzi masami, a nie Gosią, która marzyła o kochającej się rodzinie a potem mężu, który ją pokocha i która w tej intencji odmawiała swój pacierz.

"Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. (Mt 18:3) 

Pan mówi do nas jak Ojciec do swych dzieci. Nie jak finansista czy polityk. Woła po imieniu: Antosiu kochany... Gosiu, moja córciu... Nie woła do finansisty czy polityka, ale do tej szczerej, dobrej cząstki nas samych, którą jesteśmy naprawdę. Nie są to zaszyfrowane słowa kierowane do rozumu, ale pieśń miłości kierowana do serca. Bo Bóg jest Duchem, którego wołanie możemy usłyszeć w duszy. A jak możemy usłyszeć Jego głos, gdy przestaliśmy słuchać samych siebie. Jak możemy usłyszeć Jego głos, kiedy dusza jest przytłoczona tysiącem niepotrzebnych bożków...

Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie.
(Jakuba 2,17)

Wierzymy i praktykujemy. Wierzymy w tak wiele! Wierzymy w przyjaciół, siebie, dzieci, żonę, męża. Wierzymy w zwycięstwo naszej drużyny, dobrą passę, anioły, szczęśliwy los. W miłość od pierwszego wejrzenia, naszych polityków. Tak samo wierzymy w Boga... Wierzymy jak we wszystko, dzięki czemu ma się nam w życiu „udać”, co sprawi że staniemy się zamożni, otoczeni murem przyjaciół. A na tym zbudowanym mozolnie murze przybijamy na szczęście krzyżyk…

I w tym właśnie momencie, gdy Bóg staje się dodatkiem do naszych marzeń, gdy zapraszamy go by „przyklepał” nasze wyobrażenia, na murze pojawia się szczelina. Potem następna i następna. Ściany zaczynają pękać aż w końcu mur się rozpada, grzebiąc wszystkie nasze złudne wyobrażenia i zostajemy nadzy w pokoju pełnym luster. Dlaczego? Nie słyszeliśmy głosu Ojca. Nasza wiara była za płytka. Nie żyliśmy nią a obok niej. Nie wypływała z miłości i nie była połączona z uczynkami. Nie karmiliśmy się nią, a złudnymi wyobrażeniami. Nie kroczyliśmy po jej wyboistej ścieżce a szerokim, wygodnym traktem tego świata. Nie byliśmy w obliczu Pana sobą, nie stanęliśmy przed Nim jak dzieci...

Nie będziesz miał bogów innych oprócz Mnie. Nie uczynisz sobie posągu ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko albo na ziemi nisko, lub w wodzie poniżej ziemi. Nie będziesz oddawał im pokłonu ani służył. Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny, karzący nieprawość ojców na synach w trzecim i w czwartym pokoleniu - tych, którzy Mnie nienawidzą, a który okazuje łaskę w tysiącznym pokoleniu tym, którzy Mnie miłują i strzegą moich przykazań.
(Pwt. 5, 7-10)

Nieprzypadkowo to właśnie przykazanie jest pierwsze. Pierwsze i najdłuższe. Bo Pan Jest Bogiem zazdrosnym. Czeka cierpliwie u naszych serc, mówi do nas łagodnie, mimo że wciąż Go odrzucamy na rzecz innych bożków: kariery, mamony, władzy, sławy i tego wszystkiego, czym się obudowujemy, czyniąc dusze niewrażliwe na Jego głos. Czeka długo i cierpliwie aż do czasu, gdy bardziej niż w niego uwierzymy w bożka. Dlatego:

My zaś, którzy do dnia należymy, bądźmy trzeźwi, odziani w pancerz wiary i miłości oraz hełm nadziei zbawienia. (1 Tes 5,8).

czwartek, 21 listopada 2013

Jaki mamy w sobie obraz Jezusa?

Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.
(Izajasz 53,11)

Gdyby zapytać współczesnych chrześcijan, jaki noszą w sobie obraz Jezus, myślę że dla większości byłby to właśnie taki obraz Boga-Człowieka, który lituje się nad każdym zbrodniarzem i pokornie przyjmuje swoją śmierć na krzyżu. Gdyby określić go cechami, większość odpowiedziałaby: dobry, miłosierny, pokorny, cichy, wierny, sprawiedliwy, kochany, mądry. Część miałaby przed oczami wielkiego nauczyciela. Część obraz skatowanego i ukrzyżowanego Boga-Człowieka. Część maleńkiego Jezusa na sianku. Niektórzy wielkiego cudotwórcę.

Mistrz kojarzy się z pokorą i nadstawieniem drugiego policzka, wjazdem na osiołku i tłumami wiernych, którym głosi mądre kazania. Unikaniem zwady i głoszeniem pokoju. Widzimy w nim największego przyjaciela człowieka, który stał się dla nas barankiem ofiarnym. Myśląc o naśladowaniu go, widzimy postaci wielkich świętych, do których nam równie daleko, jak do księżyca. Słowem, dostrzegamy w Nim tak wiele wielkich, wspaniałych cech, jak pewnie w nikim innym, ideał pełen cnót, ale zwykle nie... Wielkiego Wojownika.

Bo i jak tu wyobrazić sobie postać Jezusa na ringu, koło znanego boksera. Albo na wojnie, jako głównodowodzącego generała. Dla wielu samo takie zestawienie jest nie do pomyślenia. Bo z czym jak z czym, ale z bezpośrednią walką Jezus się nie kojarzy. Przecież powtarzał, że kto mieczem wojuje, ten od niego ginie i by nadstawić drugi policzek...

Ale Jezus jest wojownikiem. Największym z największych. Zawsze w pierwszym szeregu, przed apostołami. Zawsze na najgorszym froncie, wśród żebraków i trędowatych, bandytów i złodziei, w miejscach, gdzie inni baliby się iść. Żadnej broni i podstępu. Tylko On i Jego wielkie serducho. Bo Jest Wojownikiem Serc.

Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
(Mt 10, 34-39)

Każdego dnia, w każdej chwili ten największy Wojownik puka do naszych serc, zapraszając do wspólnej walki o największą stawkę: duszę. Nie ma nic cenniejszego, nic piękniejszego na świecie, niż ta maleńka cząsteczka Boga, którą ofiarował nam w swej łasce. I nie ma nic bardziej pogardzanego i niszczonego przez współczesny świat.

Nie czekajmy. Odwróćmy oczy od współczesnych bohaterów z telewizora: to tylko cukierki, od których bolą zęby. Nie bójmy się, nie jesteśmy sami! Tuż obok jest ktoś, kto już wygrał tę walkę za nas. Wystarczy tylko, że odpowiemy na Jego pukanie. Wpuścimy do serca. A gdy trzeba, On stanie wraz z armią aniołów by ocalić nas od mroku. A potem poprowadzi do zwycięstwa nad szarością, która nas tłamsi na każdym kroku.

Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.
(Izajasz 53, 2-3)

To Ten niepozorny mąż, którego widział w swej wizji Izajasz, pozornie bez blasku i wdzięku we współczesnym świecie; mąż tak wzgardzony, przed którym się zakrywa twarz - to właśnie Jezus. Najmniejszy z najmniejszych po to, by nas ocalić, wywyższyć naszą godność. To Wojownik Światłości, o którym pisze św. Jan:

Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg,
a oczy Jego jak płomień ognia.
Stopy Jego podobne do drogocennego metalu,
jak gdyby w piecu rozżarzonego,

a głos Jego jak głos wielu wód.
W prawej swej ręce miał siedem gwiazd
i z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry.
A Jego wygląd - jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy.
Kiedym Go ujrzał,
do stóp Jego upadłem jak martwy,
a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc:
"Przestań się lękać!
Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący.
Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków
i mam klucze śmierci i Otchłani.
(Ap 1, 14-18)

Oto On. Wojownik jaśniejszy od słońca. Ten, któremu podlega życie i śmieć. Oczy ma jak płomienie, z ust wychodzi ostry miecz a światłość powala na ziemię. To władca który był na początku i zostanie na końcu wieków, któremu nic się nie oprze. Przyjaciel, który odda za ciebie życie...

A ty, jaki nosisz w sobie obraz Jezusa?

NALEŚNIKI GRYCZANO-JAGLANE


2 szklanki maki gryczanej*
1 szklanka maki jaglanej**
3 łyżki LSM+S***
1 łyżka skrobi kukurydzianej
po dużych szczyptach kurkumy i imbiru
szczypta soli
1 szklanka wody
2,5 szklanki mleka roślinnego****

Połącz suche składniki, dodaj mokre i dokładnie wymieszaj. 
Dodaj tyle płynu (wody/mleka roślinnego), by uzyskać ciasto konsystencji gęstej śmietany.

 Przykryj miskę i odstaw do lodówki na ok. 2 godziny. Przed smażeniem wymieszaj ciasto i jeśli trzeba dodaj trochę płynu do uzyskania pożądanej konsystencji (ja musiałam dodać). Smaż na rozgrzanej patelni. Każdorazowo przed nalaniem ciasta wlej kapkę oleju z pestek winogron. 



Z tej porcji ciasta wyszło 16 naleśników o średnicy 20 cm.

Pyszne, sycące, pięknie pachnące gryką naleśniki mają ciekawą konsystencję. Na początku są lekko chrupiące z wierzchu i jeśli takie właśnie lubisz zjadaj je bezpośrednio po upieczeniu. Później stają się miękkie i trochę przypominają placki ziemniaczane.


Zjedliśmy je z kremem orzechowo-czekoladowym + dżem z czarnych porzeczek (bez cukru). Połączenie słodkiego kremu i kwaskowych porzeczek dało wyśmienity efekt. 


Naleśniki szybko znikały z talerza... A nasz synek stwierdził, że to najlepsze naleśniki jakie jadł.

* Aby uzyskać mąkę gryczaną i ** jaglaną wystarczy zmielić w młynku do kawy niepaloną kaszę gryczaną i kaszę jaglaną. Obie kasze kupuję na rynku od gospodarza. Te z marketu są nie porównywalne zarówno w smaku jak i w jakości. 
 Mielenie kaszy gryczanej na mąkę

 
 Mielenie kaszy jaglanej na mąkę

 

*** LSM+S, to zmielone w młynku do kawy: len, słonecznik, migdały i sezam, w proporcjach: 1½, 1, ½, 1.

**** Możesz użyć dowolnego, ulubionego mleka roślinnego. W tym przepisie użyłam mleka sojowego, tym razem kupionego. Choć sama przygotowuje różne mleka roślinne trzymam w szewce 2-3 kartoniki gotowca, tak na wszelki wypadek. Kując soję lub mleko sojowe wybieraj te niemodyfikowane genetycznie.

ROZGRZEWAJĄCA JAGLANKA NA CHŁODNO-MOKRY JESIENNY PORANEK




Kasza jaglana z rozgrzewającymi przyprawami poprawi humor i świetnie postawi na nogi nawet największego śpiocha. I choć to bardzo prosta potrawa rozgrzeje ciało i umysł, i radośnie wprowadzi w nadchodzący dzień.


1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej*
woda**
spora szczypta imbiru i kurkumy
garść rodzynek***
cynamon do posypania

Włóż do garnka kaszę, zalej wodą, dodaj rodzynki, imbir i kurkumę. Dobrze podgrzej, dokładnie wymieszaj. Przełóż do miseczki, posyp cynamonem i zajadaj cieplutkie, a poczujesz jak cały organizm się rozgrzewa i nabiera wigoru.


* Aby szybko przygotować jaglankę warto mieć w lodówce zapas wcześniej ugotowanej kaszy. Wówczas przygotowanie ciepłego śniadania zajmie dosłownie kilka chwil, i do pracy lub szkoły wystartujemy rozgrzani i z potrzebną dawką energii.
** Ilość wody uzależniona jest od konsystencji jaką chcesz uzyskać.
*** Kupuj suszone owoce nie siarkowane!


JAK GOTOWAĆ KASZĘ JAGLANĄ?
Po pierwsze warto zaopatrzyć się w kaszę dobrej jakości. Ja kupuję od gospodarza na rynku. Dzięki temu znam jej źródło pochodzenia, przy okazji miło porozmawiam, a co najważniejsze jest świeża i niezwykle aromatyczna. Ma wspaniały, lekko orzechowy smak, pięknie pachnie i aż kusi by ją zjeść. Ta kupiona w markecie przeszła spory kawał drogi zanim tam trafiła i tak naprawdę nie mam pewności skąd pochodzi, a o jej świeżości i jakości nie wspomnę. Poza tym nie smakuje tak wybornie...
A przygotowanie kaszy jest banalnie proste. Wlewamy do garnka 3 szklanki wody, wsypujemy 1 szklankę przepłukanej na sicie kaszy jaglanej, zagotowujemy, zmniejszamy ogień i gotujemy bez przykrycia przez 10 minut - nie mieszamy! Po tym czasie zdejmujemy garnek z ognia, zakrywamy pokrywką i odstawiamy na 10-15 minut. I kasza gotowa!:) Teraz można ją od razu pałaszować lub po schłodzeniu wstawić do lodówki (można przechowywać 3 dni) i używać w każdej chwili do przygotowywania pysznego i zdrowego jedzonka.
Jeśli masz czas i chęci, zawsze kiedy potrzebujesz możesz gotować świeżą porcję kaszy.

środa, 20 listopada 2013

Dlaczego Bóg pozwala na cierpienie?


Wielu chrześcijan pyta się, dlaczego nieskończenie miłosierny Bóg pozwala im cierpieć? Przecież żyją Jego słowem, kroczą po Jego ścieżkach, życzą dobrze bliźniemu, mają w sobie ducha Chrystusa… To pytanie zadawane jest od wieków. A odpowiedź brzmi: „właśnie dlatego”:

Bo w ogniu doświadcza się złoto,
a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia.

(Mądrość Syracha 2, 5-6)

Jezus umarł za nas na krzyżu, cierpiąc wcześniej nieopisane męki fizyczne i duchowe jako Bóg w ludzkim ciele. Po nim ginęli w mękach święci i męczennicy za wiarę, a setki, tysiące chrześcijan cierpiało prześladowania. Święty Paweł pisał, cierpiąc wciąż prześladowania fizyczne i duchowe:
Zapewniam was, przez chlubę, jaką mam z was w Jezusie Chrystusie, Panu naszym, że każdego dnia umieram.
(1 Kor 15, 31)

Dobry Bóg wie, że tylko w doświadczeniu hartuje się dusza. Ciało można zniszczyć, ducha – nigdy. Ten, kto odrodził się z ducha Jego Syna, nie umarł na wieki! Pan wie, że żaden ból, cierpienie czy smutek nic nie jest w stanie zrobić komuś, kto ma w sobie zmartwychwstałego Chrystusa!

Ale, jak wielokrotnie Jezus powtarzał, Jego „królestwo nie jest z tego świata”. Królestwo Boże to świat ducha, do którego prowadzi droga ciężka i pełna wyrzeczeń. Jest to ciągłe zmaganie się z pokusami tego świata, pożądliwością własnego ciała i kształtowanie ducha. Ciągła praca nad tym, by właśnie duch był silniejszy od materii.

Zapewniam was, bracia, że ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego, i że to, co zniszczalne, nie może mieć dziedzictwa w tym, co niezniszczalne. Oto ogłaszam wam tajemnicę: nie wszyscy pomrzemy, lecz wszyscy będziemy odmienieni (...). Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność.
(1 Kor 15, 50-53)

Więc: Jeżeli chcesz mnie naśladować, to weź swój krzyż na każdy dzień. Pan uszlachetnia nas przez cierpienie. Przyzwalając na klęski w życiu, pozwala przez nie dostrzec, jak bardzo Jest dla nas ważny i potrzebny. Pozwala zrozumieć, jak jesteśmy mali i bezradni bez niego a jak cenni, gdy przychodzimy z ufnością i pokorą.

Kto się w opiekę poda Panu swemu, a całym sercem szczerze ufa Jemu, śmiele rzec może, mam obrońcę Boga, nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga…

Bez Boga nie ma nic. Jest pustka i chaos, w którym brat bezkarnie zabija brata. Bo taki jest ten świat: bezlitosny i drapieżny. A my, chrześcijanie, jesteśmy jego światłem. Jego sumieniem. Duchową Armią, która zmaga się z ciemnością. Wybierając drogę pokoju, drogę miłości, wybieramy Światło, Boga, czym narażamy się na reakcję ze strony tego świata.
Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. (List do Rzymian, 8,36)

Jak podkreśla wielu ojców kościoła i mistyków, by uczestniczyć w zmartwychwstaniu Chrystusa, musimy umrzeć. Umrzeć dla tego świata. Umrzeć, by móc narodzić się ponownie. Ale zawsze, w każdym momencie naszego życia nasz niebieski Ojciec przy nas będzie. Więc:

Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy,
a nie trać równowagi w czasie utrapienia!
Przylgnij do Niego, a nie odstępuj,
abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim. 

Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie,
a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały! 

Bo w ogniu doświadcza się złoto,
a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia. 

Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą,
prostuj swe drogi i Jemu zaufaj!
(Mądrość Syracha 2, 1-6)

Błogosław duszo moja Pana!
 

niedziela, 10 listopada 2013

Różaniec na 5

Różaniec na 5” to 5 minut dla Boga i twojej rodziny!

Różaniec, to moja ulubiona modlitwa! Taka wspaniała modlitwa! Wspaniała w jej prostocie i jej głębi. W tej modlitwie powtarzamy po wielokroć słowa, które Dziewica Maryja usłyszała od Archanioła i od swej kuzynki, Elżbiety. Na tle słów: "Zdrowaś Maryja" dusza uzmysławia sobie zasadnicze wydarzenia (Tajemnice) z życia Jezusa Chrystusa… Modlitwa tak prosta i tak bogata. Z głębi mojego serca zachęcam wszystkich do jej odmawiania. (papież Jan Paweł II)

Obecny świat myśli tylko o sobie. Jak bezwolne atomy, kręcimy się wokół własnych interesów, szczelnie zamykając drzwi przed drugim człowiekiem. Jesteśmy coraz bardziej zabiegani i zestresowani. Brakuje nam czasu dla siebie i dla rodziny. Do tego jesteśmy karmieni chorą wizją świata przez media, które pod pozorem pseudo tolerancji, coraz mocniej lansują teorie niszczące rodzinę w jej tradycyjnym ujęciu. Od lat medialny atak skierowany jest do kobiet, które wzywa się do „wolności” od tradycyjnego modelu matki i gospodyni domowej na rzecz swobody w każdym działaniu, a zwłaszcza w sferze seksualnej. Ostatnio zaś cele ataku stają się nasze dzieci, które próbuje się zmanipulować chorymi ideami teorii gender.

Dlaczego tak jest? A kogo najbardziej nienawidzi boży przeciwnik? Kto według Bożego przekazu złamie mu piętę? On dobrze wie, że uderzając w kobietę, uderzy w małżeństwo, sakrament pobłogosławiony przez Boga. Dobrze też wie, że czym skorupka za młodu...

Na tym tle nie dziwi więc głośne wołanie Maryi, które od lat rozlega się w każdym Jej objawieniu. Gietrzwałd, Fatima, Lourdes... Wszędzie tam, gdzie pojawia się Wielka Pani, wzywa do pokuty i prosi o modlitwę, zwłaszcza o modlitwę różańcową. A dlaczego akurat różaniec? Co jest takiego w tej zwykłej, jak się wydaje, modlitwie?

Pozdrowienie Anielskie kończy smutny i trudny czas nieprzyjaźni Boga z człowiekiem. Czas upadku człowieka a potem surowych praw Starego Testamentu, które kolejni uczeni w Piśmie obwarowywali swoimi kolejnymi prawami, tłumiąc w zarodku wszelką spontaniczność w osobistej modlitwie. Aż nadchodzi czas łaski. Oto Bóg posyła Swoje Słowo, daje nam swego Syna, obdarzając wielkim miłosierdziem. Wraz z Archaniołem Gabrielem, nad cudem Pańskim śpiewa cały chór aniołów, bo oto Bóg sam przychodzi do człowieka, dając mu to, co najcenniejsze: swoją Miłość bez granic. A Maryja, świadoma cudu jaki dokonuje się z Jej udziałem, pokornie i z wdzięcznością przyjmuje dar, który odmieni świat na zawsze.

Świat został odmieniony. Obmyty w krwi Jezusa. Napełniony Jego łaską pełną miłosierdzia, by każdy, kto w niego wierzy, nie umarł na wieki (Jan, 11,26). To On nauczył nas bezpośredniej rozmowy z Niebieskim Ojcem. I to On skierował do nas te słowa:
26 Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: "Niewiasto, oto syn Twój". 27 Następnie rzekł do ucznia: "Oto Matka twoja". I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie (J 19, 26-27).

Każdy uczeń Jezusa, którym jesteśmy my, wszyscy chrześcijanie, powinniśmy posłuchać Jego głosu i wziąć do serca Jego Słowa, wziąć do serca Jego Matkę, która tak bardzo ukochała nas ludzi.

Jak powiedział św. Ojciec Pio o różańcu: Szatan dąży do zniszczenia tej modlitwy, ale nigdy mu się to nie uda; jest to modlitwa Tej, która triumfuje nad wszystkim i wszystkimi. To Ona nas jej nauczyła, tak jak Jezus nauczył nas „Ojcze Nasz” (…) Trzymajcie zawsze w swojej ręce Broń Maryi, a zawsze i wszędzie odniesiecie zwycięstwo nad piekielnymi wrogami.

Jan Paweł II powtarzał, że od losy całego społeczeństwa zależą właśnie od rodziny. A zdrowa rodzina to taka, która żyje wiarą. Dlatego błogosławiony papież zaleca modlitwę różańcową dla rodziny, która dzięki niej może uniknąć wielu kryzysów.

Modlitwa różańcowa nie jest bezsensownym „klepaniem zdrowasiek”, „uprawianym” przez starszych dewotów, których nazywa się moherami. Tak twierdzą „nowocześni” inteligenci, którzy z pobłażliwością patrzą na parady równości czy wioski krysznowców. Różaniec to modlitwa, która przybliża nam cud, jak Bóg stał się jednym z nas, a potem żył z nami, cierpiał z nami i za nas umarł, byśmy mogli dziś szczęśliwie żyć. Różaniec to bukiet róż, jaki możemy ofiarować naszej duchowej Matce.

Jedna dziesiątka różańca trwa 5 minut. To tak niewiele dla ciebie a tak wiele dla rodziny. Dlatego raz dziennie, na przykład przed wieczorną modlitwą bądźcie razem by podziękować Panu za Jego obecność i w spokoju odmówcie dziesiątkę różańca. Te 5 minut na różaniec to 5 minut dla Boga i dla waszej rodziny!

poniedziałek, 28 października 2013

Miłość nigdy nie umiera

Miłość nigdy nie umiera
wręcz przeciwnie
Rozkwita tysiącami serc
Płynie tysiącami strumieni
Czule pieści uszy wiosennym wiatrem
Łamie się chlebem

Co dla niej zrobisz
Gdy nadzieja gaśnie?
 

wtorek, 22 października 2013

Nie lękaj się! Twoje światło nie zgaśnie w ciemności



Szukasz Boga, zadajesz Mu pytania a zamiast odpowiedzi czujesz w sercu narastający smutek?
Kochasz Jezusa i pragniesz iść po Jego śladach ale dopadło cię zniechęcenie, czyniąc bezwolnym każdy twój krok?
Pragniesz zaufać Bogu, ale wciąż czujesz się stłamszony smutkami tego świata, niepewny co do przyszłości, pełen lęków i braku nadziei?
Jeśli tak, to prawdopodobnie jesteś atakowany przez bożego nieprzyjaciela, któremu wyrywasz się z rąk. Przesłonił ci Boże Światło swą chmurą zwątpienia, sącząc smutek i podsuwając złe emocje.

Nie lękaj się. Pan cię nie opuścił! Wręcz przeciwnie. Jak zawsze, On trwa przy tobie. Czuwa, by ogień, który cię hartuje nie spalił cię, lecz umocnił.

Umiłowani! Temu żarowi, który w pośrodku was trwa dla waszego doświadczenia, nie dziwcie się, jakby was spotkało coś niezwykłego, 13 ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu się Jego chwały.
(1 Piotra 4:12-13)

Nie dziw się, że to spada akurat na ciebie. Walka dobra ze złem jest całkiem realna a wyrywanie się z sideł złego naprawdę boli. Dlatego zło przeprowadza atak za atakiem, próbując zdusić w tobie każdą dobrą myśl. Zamiast niech, rozciąga chmurę goryczy i zwątpienia w dobro. Gdy spróbujesz walczyć, zwątpienie się tylko pogłębi, osaczając ciemnymi myślami. Bo samemu nic nie zdziałasz. Za to w Panu możesz wszystko. On zwyciężył śmierć i szatana, i dokładnie przewidział miejsce, w którym właśnie się znalazłeś. Więc jedyne co możesz wtedy zrobić, to zawołać głośno do Pana: Panie, pomóż! Przyjdź mi z pomocą Boże! Przyjdź, bo nie mam siły nawet się modlić.”

A wtedy On przyjedzie, zgodnie z obietnicą.
Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. 27 Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą.
(Rz 8,26-27).

Pamiętaj, że nawet w najgłębszej ciemności, Pan jest z tobą. Choćbyś szedł najciemniejszą doliną – ON jest z tobą. On był przy twoim stworzeniu i będzie przy odejściu z tego świata. Był, jest i będzie przy Tobie w każdym momencie życia a zwłaszcza w chwili próby, która hartuje twą duszę. A jeśli naprawdę Go kochasz, ma dla ciebie niezwykłą obietnicę

lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.
(1 Kor. 2: 9)

sobota, 12 października 2013

Jak rozmawiać z Bogiem?

7 Mojżesz zaś wziął namiot i rozbił go za obozem, i nazwał go Namiotem Spotkania. A ktokolwiek chciał się zwrócić do Pana, szedł do Namiotu Spotkania, który był poza obozem. 8 Ile zaś razy Mojżesz szedł do namiotu, cały lud stawał przy wejściu do swych namiotów i patrzał na Mojżesza, aż wszedł do namiotu. 9 Ile zaś razy Mojżesz wszedł do namiotu, zstępował słup obłoku i stawał u wejścia do namiotu, i wtedy [Pan] rozmawiał z Mojżeszem. 10 Cały lud widział, że słup obłoku stawał u wejścia do namiotu. Cały lud stawał i każdy oddawał pokłon u wejścia do swego namiotu. 11 A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem.
(Wj 33, 7-11)

W obecnych czasach takie osobiste spotkanie z Panem twarzą w twarz wydaje się niemożliwe. By usłyszeć Jego głos, idziemy na mszę, sięgamy po Pismo Św., słuchamy duchownych. Niewielu z nas zadaje mu pytania a jeszcze mniej czeka na odpowiedzi.

Zwykle nie czekamy na Jego odpowiedź. Modlimy się: „Panie, mam taki oto problem, pomóż proszę a zrobię dla ciebie to czy tamto”. Targujemy się z Panem, licytujemy się. Mówimy: „Panie, mam taki oto problem, pomóż mi proszę, daj jakiś znak!” i oczekując natychmiastowego cudu, po chwili włączamy się w hałas tego świata. Tymczasem Pan delikatnie puka do drzwi naszych umysłów i serc.

20 Oto stoję u drzwi i kołaczę:
jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy,
wejdę do niego i będę z nim wieczerzał,
a on ze Mną.
( Apokalipsa św. Jana, 3,20)

My jednak zamykamy się też na znaki, które przed nami stawia, słowa, które do nas kieruje przez usta przyjaciela, wskazówki, które nad daje we śnie. Zamiast osobistego spotkania z tym najlepszym Przyjacielem, wolimy szukać pomocy u różnego rodzaju doradców i specjalistów. Połykamy kolejne książki, podkreślając zawarte w nich mądrości. Słuchamy taśm z aniołami i prosperity. Robimy kolejne kursy, które mają nas doskonalić. Zanurzamy się w niebycie medytacji. A wszystko po to, byśmy mogli lepiej poznać samego siebie, udoskonalić swoje możliwości, usłyszeć głos Boga, który jest podobno w nas...

A Pan jest tak blisko. Tuż za naszymi drzwiami. Na wyciągnięcie ręki. Spokojnie stoi u twego boku i łagodnie przemawia. Łagodnie kieruje. Spokojnie naprowadza.

Tylko, że my nie lubimy tej łagodności. Nie wierzymy w nią. Myślimy często: „Nie, to nie może być prawda. To nie może być takie proste. To na pewno nie głos Wszechmocnego Pana”. My lubimy fajerwerki. Nagłe i głośne nawrócenia. Mocne znaki i świadectwa. Gwałtowne wzruszenia. Armatnie salwy...

11 Wtedy rzekł: "Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!" A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. 12 Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. 13 Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: "Co ty tu robisz, Eliaszu?"
(1 Król. 19, 11-13)

Zobaczcie kochani. Pana nie było w tych gwałtownych ruchach żywiołów. Jego obecność to „szmer łagodnego powiewu”. Ale kiedy ten wielki prorok go usłyszał, zasłonił twarz przed Jego majestatem. Bo wiedział, że w tej łagodności jest cała Moc Boga, Pana zastępów, Stworzyciela każdej rzeczy we Wszechświecie.

Pan jest twoim przyjacielem, który mówi w cichości twego serca. Nie przez zmysły, które tak często nas zwodzą, ale przez ciche i pokorne serce. Jeśli go wezwiesz w cichości swego serca, przybędzie na pewno. Usłyszysz głos łagodny i cichy, niesiony na skrzydłach Ducha Świętego. Rozpoznasz w działaniu łagodnym, lecz niespodziewanie skutecznym. Odczujesz w pełnym miłości uścisku osoby, za którą się modliłeś. Bo On zawsze odpowiada. Ale jeśli chcesz z nim rozmawiać twarzą w twarz, musisz uczynić swe serce czystą świątynią, „Namiotem Spotkania”, w którym będziesz mógł dotykać Jego chwały.

Więc jeśli teraz szukasz odpowiedzi, boisz się, jesteś smutny i zniechęcony i nie wiesz, dokąd pójść w życiu – zawołaj Go. Jeśli pochłonąłeś całe tomy książek i masz głowę pełną mądrości, z których nic nie wynika – zawołaj Go. Jeśli działasz pod presją, jesteś zniewolony i udręczony – zawołaj Go. Zawołaj swego Ojca. Zawołaj Przyjaciela. Wołaj Go a na pewno odpowie. A jak poznasz, że to głos Boga?

14 Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, 15 podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. 16 Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. 17
(J 10, 14-16)

Poznasz na pewno, po cichym powiewie.
Wołaj. On cię nie zostawi. Życie swe oddaje za Ciebie.

piątek, 27 września 2013

Adopcja z Serca



Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
(Mt, 18,3)

Tomek bardzo się interesuje dziećmi z Afryki. Od kiedy usłyszał, że są tam dzieci bardzo biedne, które nie mają co jeść i nie chodzą do szkoły, chciałby o nich wiedzieć jak najwięcej. Lubi gdy mu się opowiada o życiu Afrykańczyków, chętnie ogląda filmy na ten temat i wysłuchuje książkowe historie. Po ostatniej z nich w jego sercu zrodziła się chęć udzielenia konkretnej pomocy w ramach „Adopcji Serca”. 

Jak się nie wzruszać, widząc to wszystko i słuchając konkretnych opowieści dzieci, które marzą o szkole, nauce, misce ryżu i kromce chleba. Jaki największy skarb noszą na głowie otrzymane w darze buty. Budzą się szczęśliwe jeszcze w nocy, by móc na pieszo przejść wiele kilometrów do upragnionej placówki, gdzie mogą się uczyć i coś zjeść. Tańczyć i klaskać ze szczęścia, czując w sercu obecność Jezusa. Mieć nadzieję na godne życie w przyszłości.

A tak niewiele trzeba, by ich uszczęśliwić. Kwota na ich naukę nie jest zawrotna. Paczka raz w roku to nie majątek. A ile za to radości z tego skarbu! Bo skarbem jest koc czy buty. Ile miłości z obdarowania! Ile bożego błogosławieństwa!

13 Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. 14 A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. 15 Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego". 16 I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
(Mk, 10, 13-16)

Niedawno słyszałem historię dziewczynki, obdarowanej pierwszy raz w życiu bułką. Nie zjadła jej sama. Podzieliła na kilkanaście części, którymi obdarowała braci i siostry. Ostatni, najmniejszy kawałeczek zostawiła dla siebie.

Takich historii jest wiele. Jeśli chcesz poznać prawdziwą miłość, posłuchaj opowieści ludzi, którzy tam byli, wolontariuszy i zakonników. Posłuchaj, a odkryjesz prawdziwy szacunek dla kromki chleba, o którym uczyli nasi dziadkowie. Odkryjesz radość z rzeczy najmniejszych i wdzięczność bez granic. Odkryjesz bożą łaskę, która czyni cuda.

Jeśli możesz, pomóż. Wszystkie informacje znajdziesz na stronach internetowych.

A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".
(Mt, 25,40)

czwartek, 26 września 2013

Pan Jest skałą na której buduję



10 Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem. Umacniam cię, jeszcze i wspomagam, podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą.
(Izajasz, 41,10)

Wiele opowieści w Starego Testamentu pełne jest świadectw Bożej obecności w życiu Izraela. Pan wspierał swój lud, prowadził i chronił przed wszelkim złem. Dlatego patriarchowie dobrze wiedzieli, że największą łaską w ich życiu była Boża obecność. W rozmowie z Panem, Mojżesz prosił: "Jeśli nie pójdziesz sam, to raczej zakaż nam wyruszać stąd. 16 Po czym poznam, ja i lud mój, że darzysz nas łaskawością, jeśli nie po tym, że pójdziesz z nami, gdyż przez to będziemy wyróżnieni ja i Twój lud spośród wszystkich narodów, które są na ziemi?" 17 Pan odpowiedział Mojżeszowi: "Uczynię to, o co prosisz, ponieważ jestem ci łaskawy, a znam cię po imieniu".

Boża obecność w życiu Izraelity była największą łaską. Ale podobnie teraz, obecność Chrystusa w  życiu wielu chrześcijan jest czymś namacalnym. Wielu żyje blisko Boga, opierając na Nim swoje życie. A Ci, którzy mu zaufali i przyjęli do serca, każdego dnia mogą zaobserwować Jego działanie w codziennym życiu.

Wczoraj po raz kolejny stanąłem w sytuacji bez wyjścia. Zawisła nade mną spłata potężnego zobowiązania klienta, jakie miał względem naszej firmy. Przez ponad rok była przygotowywana umowa o spłacie długu przez trzecią firmę. Dokumenty przerzucane od prawnika do prawnika, aż sprawa zupełnie się zaplątała w gąszczu sprzecznych interesów. W takiej sytuacji korporacja przerzuca zobowiązanie o spłacie na komórkę, która dokonała sprzedaży, a że ja jestem za nią odpowiedzialny, bezpośrednio na mnie.

Gdy to usłyszałem, przez chwilę nie wiedziałem co robić. Już wcześniej, w ramach tzw. restrukturyzacji w firmie zdarzyło się kilka rzeczy, które mnie zasmucały. Teraz to. Przed oczami przeszły mi ew. skutki takiego działania. Zajęcie komornicze domu, strata pracy, brak perspektyw na przyszłość… Porozmawiałem z pracownikiem, który bezpośrednio zajmował się tą sprzedażą. Również i on nie miał pomysłu. W takich sytuacjach strach jest zbyt silny, tłumi zdolność spokojnego rozumowania. Boży przeciwnik działa jak tylko może, by nas zniszczyć.

Wówczas zawołałem do Pana. Wiedziałem, że On jest ze mną. Każdego dnia czuję Jego obecność w swym życiu. Mam Jego obietnicę na przyszłość w tej pracy. Wiedziałem więc, że nie należy się lękać Zawołałem do Pana i odczułem, że On tylko na to czekał. Nigdy nie działa bez zaproszenia. Zbyt szanuje naszą wolną wolę.   

Zawołałem z głębi swej duszy: „Panie Pomóż! Przyjdź proszę i zrób z tym porządek według Swojej Woli”. I poczułem Jego obecność. Wiedziałem, że Zaczyna działać. Pod wpływem impulsu wspomniany kolega, który dokonał sprzedaży zadzwonił do szefa firmy, której dług przyszło nam spłacać. Tamten postanowił działać. Wkrótce oddzwonił z zapewnieniem, że udało się znaleźć rozwiązanie i pieniądze będą szybko zapłacone. Sprawa, której nie udało się załatwić przez ponad rok czasu najtęższym prawniczym głowom, za jedną Bożą interwencją została rozwiązana.

Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Jego codzienna namacalna obecność w naszym życiu to nie mit. A w przeciwieństwie do ludzi, Jego obietnice zawsze mają pokrycie. Kiedy On jest z nami, nikt nie może nam zaszkodzić. Bez niego jesteśmy skazani na łaskę tego świata, stajemy się bezradni i zagubieni, pełni lęku, przytłoczeni codziennością. Gdy Jego oblicze jaśnieje przed nami, rozjaśnia lęki i zwątpienia, przynosi ukojenie dla ducha, wnosi radość do serca. Działa tak, że otoczenie to widzi i może zapytać o źródło Twego powodzenia w życiu. Wówczas możesz odpowiedzieć słowami Psalmu: Pasterzem moim jest Pan i nie brak mi niczego.

Bo Pan jest skałą, na której buduję!

Ale teraz tak mówi Pan, Stworzyciel twój, Jakubie, i Twórca twój, o Izraelu: "Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! 2 Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi cię płomień (…) 7  Wszystkich, którzy noszą me imię i których stworzyłem dla mojej chwały, ukształtowałem ich i moim są dziełem.
(Izajasz, 43, 1-7)

sobota, 21 września 2013

Spotkanie

historia prawdziwa

Na ławce, blisko wejścia jednego z dużych supermarketów naszego miasta siedziało dwóch bezdomnych, którzy od czasu do czasu rozglądali się niepewnie na boki. To z powodu ochroniarza, który nie raz już dał im się we znaki. Dlatego od czasu do czasu, na widok ochroniarza, wychodzili ze sklepu i wchodzili drugim wejściem, siadając na ławce z drugiej strony. Ryzykowali cięgi od ochrony ale na dworze było zbyt zimno. Noclegownię trzeba opuścić z samego rana, nie chcieli pić z innymi, więc market wydał im się dobrym rozwiązaniem.

Siedzieli tak zmarznięci i głodni, ze spuszczonymi głowami gdy wkoło nich przelewał się tłum ludzi. Większość mijała ich obojętnie. Niektórzy prychali pogardliwie lub pokazywali ich sobie z ironicznym grymasem. A oni udawali, że tego nie widzą.

Minęło sporo czasu, gdy zauważyła ich pewna kobieta, która przyszła po zakupy. Chciała ich zwyczajnie minąć, jak inni, gdy poczuła w sercu impuls. Dobrze znała ten delikatny szept, ciche tchnienie, które ożywia duszę.

Obok swoich zakupów, zrobiła też zakupy dla dwóch bezdomnych. Każdemu to samo: bułki, kiełbasę, ser, jogurt, banany, pomidory i to, czym może nasycić się prawdziwie głodny. Targana dziwnym niepokojem, spieszyła się jak mogła do wyjścia. Tam jednak ich już nie było. Wybiegła ze sklepu. Zobaczyła, jak odchodzą wzdłuż parkingu, przeganiani przez ochronę. Trafiła w samą porę.

Dogoniła ich. Podeszła. Przeprosiła i podała każdemu worek ze śniadaniem, życząc smacznego. Przyjęli dar z wdzięcznością, zaskoczeni i zmieszani.


Sąd Ostateczny

31 Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. 32 I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. 33 Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. 34 Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!
35 Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
36 byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie".
37 Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? 38 Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? 39 Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" 40 A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".
41 Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!
42 Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;
43 byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie."
44 Wówczas zapytają i ci: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?" 45 Wtedy odpowie im: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili". 46 I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego".

(Mt 25, 31-44)

Niespokojne czasy

Żyjemy w niespokojnych czasach. Tak myśli i czuje bardzo wielu ludzi. Wszechobecny kryzys ekonomiczny, którego końca nie widać. Wysokie bezrobocie. Narastająca znieczulica. Nikt nie potrafi przewidzieć, dokąd to wszystko zmierza.

Media wcale nie uspokajają, wręcz przeciwnie. Nieustannie bombardują nas kolejnymi newsami o wszechobecnym kryzysie i związanym z tym bezrobociu. Straszą kolejnymi wojnami na Bliskim Wschodzie i ciągłą wojną wśród naszych polityków. Karmią głupkowatymi programami i kiepskimi filmami, zalecając sposób życia lekki i przyjemnie egoistyczny. Pokazywani w mediach ekonomiści podają sprzeczne prognozy przyszłości, a rząd jak zwykle skupia się na samym sobie.

Nic więc dziwnego, że wielu się boi. Bogatsza część społeczeństwa stosuje politykę gwałtownego zagarniania do siebie wszelkich dóbr, by się na te niepewne czasy zabezpieczyć. Uboższa staje się apatyczna w odniesieniu do najbliższego otoczenia i świata, nie wierząc już w nic, a tym bardziej w lepsze czasy. Niektórzy dopatrują się w tym wszystkim czasów ostatecznych, inni schyłku systemów ekonomicznych.

Lęk w odniesieniu do przyszłości zaczyna łączyć wszystkich, bez względu na kolor skóry i kontynent. Boją się ludzie starsi, ale i coraz więcej ludzi młodych, straszonych brakiem perspektyw w mediach. Mimo wielu fałszywych proroków, nikt też nie wie, i wiedzieć nie może, co planuje Bóg, bowiem niezbadane są Jego wyroki. Jednak On przewidział to wszystko i zostawił nam Swoje przesłanie na te trudne czasy:

Któż jest do Mnie podobny? - Niech woła,
niech to ogłosi i niech Mi dowiedzie!
Kto przepowiedział przyszłość od wieków
i to, co ma nadejść, niech nam obwieści!
8 Nie lękajcie się ani nie przerażajcie!
Czyż nie przepowiedziałem z dawna i nie oznajmiłem?
Wy jesteście moimi świadkami: czy jest jaki Bóg oprócz Mnie?
albo inna Skała? - Ja nie znam takiego!
(Izajasz, 44,7-8)

Skąd więc tyle lęku w dzisiejszym świecie? Komu zależy na takim ukazywaniu świata? Czy „jest jaki Bóg oprócz Mnie?” Przecież „nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia” (2 Tymoteusz 1,7).

Odpowiedź na pewno czujesz w swoim sercu...

Dlatego, choćbyś nawet mieszkał nad samą przepaścią – nie lękaj się, Pan Cię nie opuścił. Choćbyś szedł najciemniejszą doliną a Pana masz w sercu – nie obawiaj się sideł złego. Nie bój się, gdy kolejni fałszywi prorocy snują ciemne wizje przyszłości. Idź za światłem Bożej Miłości, podawaj Ją dalej, by rozproszyło ciemności i dało nadzieję. Bądź jak dziecko, pełne ufności do Ojca, który potrafił poświęcić swego Syna, byś nigdy tej nadziei nie stracił. 
 
Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą;
nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem.
Umacniam cię, jeszcze i wspomagam,
podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą.
(Izajasz, 41,10)

wtorek, 17 września 2013

Czy w myślach można wszystko?



Ileż to razy w ciągu dnia przechodzą przez nasze głowy rozmaite myśli. Szlachetne plany i zamierzenia, śmiałe wyznania i złudne marzenia, oceny ludzi wraz z ich szufladkowaniem, złe życzenia względem nich. Setki, tysiące myśli, dobrych i złych, których prawdziwym źródłem są pokusy i związane z nimi pragnienia.

Każdego dnia, w każdej chwili oplatają nas myśli jak harpie. Myśli cudzołożne. Myśli o kradzieży. O daniu odwetu sąsiadowi. Pobiciu kilku kolegów. Złorzeczenia na szefa, rząd, system. Złorzeczenia na życie, braci, Boga… A każda z nich zaciemnia prawdziwy obraz tego świata, zohydza go, zubażając cię, oddzielając od Światła.

Bo przewrotne myśli oddzielają od Boga,
a Moc, gdy ją wystawiają na próbę, karci niemądrych
. (Mdr, 1,3)

Jak twierdzą ojcowie kościoła i mistycy chrześcijańscy, to w myślach jest źródło wszelkiego grzechu. Ciągłe skupianie się na „brzydkiej” myśli, karmienie się nimi, analizowanie ich sprawia, że w końcu zaczynasz jej ulegać. A jeśli uległeś raz, prawdopodobnie ulegniesz po raz drugi a w końcu grzech staje się chlebem powszednim. Człowiek osłabia się wewnętrznie. Przez duchowy wyłom dochodzą do świadomości kolejne złe myśli, kolejne pokusy. I jeśli ktoś często ulega złym myślom, jest coraz słabszy, aż do momentu, gdy zostaje marionetką dla zła a boża łaska, czyli „moc wystawiona na próbę, karci niemądrych”.

Dlatego Jezus ostrzega, by już na samym początku odrzucać złe myśli:  
Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. 30 I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła. (Mt 12, 29-30)

Jezus wyraźnie nakazuje, by odrzucić od siebie wszelkie złe myśli, jednoznacznie odciąć się od ich źródła. Rozpoznać, czym karmią się oczy i jeśli jest to złe – odciąć się od tego. Nie analizować, nie rozważać, nie odkładać na później, ale od razu zrobić z tym porządek. Zaprzestać myśleć o żonie sąsiada. Pozbyć się z domu słodyczy, gdy wybraliśmy dietę. Wyrzucić alkohol, który jest chętnie wykorzystywaną okazją do częstowania każdego, kto tylko do nas przychodzi. Wyłączyć telewizor, gdy to co widzimy i słyszymy wzbudza w nas złe myśli. Słowem, zacząć uważniej się przyglądać wszystkiemu, co do nas wchodzi, by zrozumieć tego źródło.

A dlaczego mielibyśmy w ogóle to robić? Przecież to tylko myśli… Stawka jest ogromna. To nasze życie lub śmierć. Życie dla nas, wraz z błogosławieństwem dla następnych pokoleń lub śmierć i związane z nią przekleństwo dla tychże pokoleń. Dla Boga grzech jest tożsamy ze śmiercią. Każda zła myśl, którą się karmimy zadaje śmierć nam samym, naszym duszom, a poprzez uzewnętrznienie tej myśli w działaniu – śmierć braciom, którym winniśmy miłość względem Boga. Dlatego jeszcze dziś możesz dokonać wyboru, który daje ci miłosierny Ojciec:

Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, 20 miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. (Pwt 30,19)

piątek, 13 września 2013

Miłość puka do okna



Miłość zapukała dziś do okna
Nakreśliła znak na szybie
Czy go zobaczę?
Czy za nią pójdę?
Pokocham dziś brata?
Pohamuję złość?

Ale ja nie mam na nic czasu
Choć ona wciąż tak czeka
Wciąż miotam się i zabiegam
Kombinuję zagarniając tylko dla siebie
Wszystko to, czym obdarzyła nas wszystkich

Ale ona łaskawa jest
I cierpliwie tak na mnie czeka
Wołając zza okna mej duszy

Jestem taki malutki
A ona taka ogromna
Ale gdy się złoszczę
Napuszam się i najeżam
By ubiczować każdy kawałek jej ciała

Ale ona łaskawa jest
I wciąż nie ustaje
Wołając zza okna mej duszy

Czy jej otworzę?
Przyjmę i pójdę Jej śladem?


Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami. 26 Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! 27 Ani nie dawajcie miejsca diabłu! 28 Kto dotąd kradł, niech już przestanie kraść, lecz raczej niech pracuje uczciwie własnymi rękami, by miał z czego udzielać potrzebującemu. 29 Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym. 30 I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. 31 Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie - wraz z wszelką złością. 32 Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.
(Ef 4, 25-32)