Etykiety

niedziela, 16 marca 2014

O miłości do bliźniego

Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.
(Mt 7,12)

W tym świecie pozornego dobrobytu bardzo wielu ludzi cierpi. Żyją przytłoczeni mnóstwem problemów, codzienną walką o byt, problemami w domu i pracy. Szarpią się w duchu, zdając się na łaskę prądów rzeki ziemskiego życia. Inni dostrzegają to cierpienie. Widzą, że coś jest nie tak z sąsiadem, kimś z rodziny, kolegą z pracy. Widzą, ale nie reagują. „Bo nie wolno reagować.” „Nie należy pchać się gdzie nas nie chcą.” „Każdy ma swoje życie, swój krzyż.” Wytłumaczeń jest wiele, a wszystkie mają oparcie w tym, czego naucza nas współczesny świat, czyli naucza nas zajmowania się tylko sobą, swoim życiem i nikim więcej, bo to i tak nic nie zmieni...

Jezus jak zawsze płynie pod prąd tego świata. Naucza że właśnie jest odwrotnie. Pyta co by było, gdybyśmy to my byli na miejscu braci. Byli godni, zagubieni, przestraszeni życiem, niepewni jutra, chorzy... Pyta i prosi o pomoc. O drobny gest dobrej woli, czasem uśmiech czy monetę, rozmowę czy wyciągniętą dłoń, która może odmienić czyjeś życie, napełnić je nadzieją i rozjaśnić ponurość świata. Byłeś zagubiony? Pomóż wyjść z tego stanu innym. Byłeś głodny? Nakarm głodnego. Cierpiałeś? Ulżyj innym w cierpieniu.
Jezus prosi nas, byśmy wyszli spoza własnego ciasnego podwórka przyzwyczajeń i rozejrzeli się wkoło uważnie. Byśmy mieli odwagę dostrzegać prawdziwy obraz tego świata i znajdowali w sobie siłę, by czynić go choć trochę lepszym. Bo tylko tak, wykonując bożą wolę i wyciągając rękę do brata, budujemy dom na skale. Opierając swe życie na Jezusie, zachowamy je w każdej nawałnicy życia:

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki.
(Mt 7, 24-27)

Tak, jak widzimy innych, tak dostrzegamy siebie. Co będzie, gdy pewnego dnia przyjdzie wichura do naszego życia? Co będzie, gdy runie nasz dom a my będziemy mogli tylko na to patrzeć? Dlatego jeśli jestem pracodawcą i chcesz jak najwięcej zarobić, pozwól zarobić swoim pracownikom. Jeśli jesteś rodzicem i pragniesz szacunku od dzieci, zacznij je szanować. Jeśli nienawidzisz kolegów z pracy i masz jej dość, nadstaw policzek i zacznij być miłosierny. W każdym przypadku oprzyj swe życie na Ojcu, który z miłości do ciebie uczyni wszystko, co tylko możliwe. Bo okazana miłość wraca. Okazane dobro powraca. Doceniony pracownik będzie dbał o pracę. Szanowane dziecko nie odtrąci rodzica na starość. Życzliwość w pracy rozbije mury nieufności i nienawiści. Dlatego przykazanie miłości jest najcenniejszą obietnicą, jaki mogliśmy otrzymać.

"Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy".
(Mt 22, 34-40)

czwartek, 13 marca 2014

Rak grzechu w małżeństwach

Obecnie bardzo wiele małżeństw potrzebuje uwolnienia. Uwolnienia od wzajemnej nienawiści, niechęci, nagromadzonych uraz. Uwolnienia od grzechu, który przesłania relację z Bogiem i niszczy związek. Uwolnienia serc do miłości.

Codzienne życie wielu małżonków to nieustająca, jawna lub ukryta wojna. Dla wielu dom nie jest oazą wytchnienia po ciężkim dniu pracy, lecz polem bitwy. Wzajemne oskarżenia, jawnie okazywana niechęć, brak szacunku – dom staje się skrzynią pełną złośliwości. Zamiast wspierać się wzajemnie, małżonkowie szukają okazji by sobie dokopać. Zamiast okazywać sobie miłość, dyszą nienawiścią, szukając sojuszników do potwierdzenia oskarżeń wśród wspólnych znajomych.

Przy czym często ta nienawiść jest ukryta, zawoalowana. Małżonkowie  spotykają się ze sobą na „neutralnym” gruncie. Razem jedzą, wychowują dzieci, śpią. Ale przy różnych okazjach nie szczędzą sobie uszczypliwości, obmawiają się a miłość wyznają kochankom. Problem w tym, że nie widzą już możliwości naprawy związku. Nie czują się na siłach by cokolwiek dać od siebie, za wszystko obwiniając partnera.

Jeśli jesteś w takim związku, to najwyższy się obudzić i zacząć działać. W przeciwnym razie wasze małżeństwo zupełnie się rozpadnie. Na początek trzeba sięgnąć w głąb własnego serca i zrobić uczciwy rachunek sumienia. Przyjrzeć  wszystkiemu tak obiektywnie, jak tylko jest się w stanie a potem przyznać przed sobą, że samu nie da się rady. Przyznać że sprawy zaszły za daleko, grzech wniknąć za głęboko. Potem zawołaj głośno do Pana, wołaniem prosto z serca, jak Dawid:

Z głębokości wołam do Ciebie, Panie, o Panie, słuchaj głosu mego! Nakłoń swoich uszu ku głośnemu błaganiu mojemu!
(Psalm 130:2)

Oddając to wszystko Panu, pozwalamy Mu działać w związku. Związku, który On pobłogosławił już swoją obecnością, dając obietnicę szczęścia:

Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je
(Łukasz 11, 28)

Gdy pozwolimy Panu działać, On uczyni cuda w związku. Sprawi, że to co umarłe znowu ożyje. Warunek jest jeden: trzeba opuścić każdego grzechu, który kryje się sercu a potem na nowo zacząć chodzić w świętym przymierzu z Panem, przestrzegając Jego słów. Ale tylko w Panu związek ma szansę na prawdziwe szczęście w tych trudnych dla małżeństw czasach.

Już czas! Odnówcie przysięgę małżeńską. Możecie ją powtarzać przez jakiś czas, budząc się rano, czy kładąc się spać. Wówczas, gdy będą to słowa płynące z serca, Bóg razem z wami złoży obietnicę, ślubując wam miłość, wierność i uczciwość i że was nie opuści aż do śmierci. A gdy to już się stanie, niech w waszym związku już nie zabraknie Pana! Oprzyjcie na Nim swoje życie, a On będzie Wam błogosławił.