Etykiety

wtorek, 21 maja 2013

O piękna łąko



boso stąpasz łąko wprost ku niebu wzięta
z żyta chabrów maków świeżo zżęta
rosą zasłaniasz w pajęczynach ślady
czułą się dzielisz wiarą na owady

z wiatrem natchnienie stąpa po twej twarzy
gdy piórko spada choć już w locie marzy
wówczas ma dusza boso w tobie tonie
z piękna w zachwycie wznosi się i płonie



piątek, 17 maja 2013

ZOO objazdowe




Niunin
  

Cześć Lolek, co u ciebie?




Lolek



Cześć Niunin. Nic nowego, jem, opalam się i śpię. A u ciebie?

N: Jem, taplam się w wodzie i obserwuję. Odkryłem kolejny sekret dwunogów.

L: Co masz na myśli?

N: No właśnie myśli. Poproś mnie o coś.

L: Ale po co?

N: No poproś mnie.

L: Dobra. Niunin, opowiedz o tym sekrecie.

N: Pewnie. A w myśli ci odpowiem: Pewnie, że nie kretynie!



L: W ogóle cię nie kumam. Dlaczego tak mnie nazwałeś, jest mi przykro…




 
N: Bo to trudne do skumania. I wcale tak naprawdę o tobie nie myślę. To był tylko przykład na to, że dwunogi często myślą co innego, niż mówią.

L: Ale po co?

N: Jeszcze tego nie rozgryzłem, ale im bardzie obserwuję te istoty ze swego terrarium, tym mniej ich kąsam. Przez mój gabinet codziennie przewija się ich bardzo wielu a każdy inny, każdy dziwny. Niektórzy robią przede mną niezłe przedstawienia. Udają małpy, goryle. Mówią do mnie jak do dzidzi. Mruczą, cmokają i prychają na szybę. W swoich zachowaniach są zupełnie nieprzewidywalni… Wczoraj badałem jedną parę. Byli mili dla siebie, przytulali się. Mówili że się kochają. A gdy tylko on gdzieś na chwilę odszedł, powiedziała mi, że wcale go nie kocha, i że zawsze jak to mówi, co innego myśli bo to kretyn, który nic nie rozumie… Wiesz co? Myślę, że oni się tak naprawdę nie lubili.


L: To po co są ze sobą?

N: Nie wiem, ale jak ich dalej tak poobserwuję, to na pewno to skąsam.




L: Wiesz co Niunin, a tak w ogóle, to za mądrzy to oni raczej nie są.







 

N: No nie są… Ale póki co, to my siedzimy w klatce.


czwartek, 16 maja 2013

Zaproszenie od Przyjaciela, cz.1



Nieufność


"Nieufność" - to słowo, którym można by opisać stan niejednego z nas.

Wzajemna nieufność do siebie w codziennej, najzwyklejszej relacji.   
Nieufność do sąsiada, który nie odpowiedział na nasze powitanie. 
Nieufność do kolegi z pracy, który swym dziwnym zachowaniem wyraźnie daje nam do zrozumienia, że coś knuje… 
Nieufność do żony, która od kilku dni wyraźnie nas unika…

Nieufność coraz większa i wykrzywiająca twarz zniechęceniem do świata, odsuwająca nas od siebie… 

A sąsiad po prostu był zamyślony i nas nie zauważył...
Kolega z pracy ma trudne chwile z uwagi na chore dziecko...
Żona czeka na wyniki ze szpitala. Jest pełna obaw ale boi się o tym powiedzieć…

My jednak tego nie wiemy ale i nie chcemy wiedzieć. Nie chcemy widzieć. Nie chcemy słyszeć. Coraz mocniej zapętlamy się w zastawione na nas sidła. Wycofujemy się z tłumu. Odsuwamy od znajomych, bliskich. Nie rozmawiamy z rodziną. By się znieczulić, częściej skupiamy się na własnych „przyjemnościach”, sięgamy po używki. Pozbywamy się wewnętrznej wrażliwości. Przyjmujemy maskę człowieka obojętnego, znieczulonego na uśmiech i wszelkie dobro. Aż pewnego dnia celowo zamykamy sąsiadowi  drzwi przed nosem. Zapobiegawczo wrabiamy kolegę z pracy. Umawiamy się z koleżanką, skoro żona się do nas nie odżywa… 

Nasza nieufność się rozrasta. Sięga poszczególnych członków rodziny. Osiedla i miasta, w którym czujemy się „zdołowani” i pozbawieni perspektyw. Sięga wszelkich mediów, które wiecznie kłamią i fałszują rzeczywistość. Rządu, który wiecznie nas oszukuje. Kraju, w którym nic dobrego już nas nie czeka…

Nieufność coraz większa i wykrzywiająca twarz zniechęceniem do świata, odsuwająca nas od siebie…

Z narodu słynącego z otwartości i życzliwości, stajemy się coraz bardziej zamknięci i nieufni na siebie, na innych. Przestajemy być SOLIDARNI, bo jesteśmy NIEUFNI. Nieufni do wszelkich działań prospołecznych. Nieufni do innych wyznań. Nieufni do Wschodu i Zachodu. Do wszelkiej władzy i autorytetów. Nieufni z zasady. 

Zaraz za progiem nieufności czeka jej przyjaciel STRACH, który zaczyna zatruwać serce. Nasze oczy przysłaniają ciemne chmury i nie cieszymy się już z codziennych drobnych radości. Nie dostrzegamy bożych darów, jakie są nam ofiarowywane każdego dnia. Zawsze jest albo za zimno, albo za gorąco. Cokolwiek się robi i tak wychodzi źle, więc nie robi się nic. Wszyscy przecież kradną dużo więcej. Wszyscy księża są źli, tak jak i politycy, i szefowie, i przyjaciele… - wszyscy są tacy sami, niewarci naszego zaufania…

Przestajemy reagować na Boże wskazówki. Wyrzucamy zaproszenie od przyjaciół. Nie odpowiadamy na uśmiech sąsiada, za którym kryje się ważna wiadomość. Zbywamy żonę/męża, który/a zabiega o nasze względy. Nie znajdujemy czasu na wspólny wypad z rodziną. Coraz szybciej, z nosem do ziemi drepczemy w kółko naszej zawężonej świadomości, raz po raz odtrącając wyciągniętą do nas dłoń od najlepszego Przyjaciela…

Ale On nie daje za wygraną. Kocha nas bezgranicznie. I cierpliwie raz po raz próbuje chwycić nas za rękę. Łagodnie mówi nam do ucha i podsuwa pod oczy nowe możliwości. Cierpliwie i z ufnością czeka, aż się obudzimy, wyrwiemy z sieci zastawionej przez przeciwnika. Uśmiechniemy do sąsiada. Porozmawiamy z kolegą. Przytulimy żonę… Jest tak UFNY, PEŁEN WIARY w nas, że nigdy nie daje za wygraną. Dlatego czasem nami wstrząśnie w nagłym zdarzeniu czy oślepi nadmiarem swej łaski. Zrobi wszystko, byś uwierzył, odzyskał Wiarę. Wiarę w siebie, w rodzinę, przyjaciół. Wiarę w sąsiadów, miasto w którym żyjesz, naród i kraj, w którym mieszkasz. Wiarę w Jego bezinteresowną, bezgraniczną Miłość, jaką nas obdarza każdego dnia…    

Właśnie dziś przełam swą nieufność. Bóg mówi do ciebie, puka do twojej rodziny, przyjaciół. Rozejrzyj się a obaczysz, ile wokół ciebie jest Jego Światła. Zamknij oczy a zobaczysz, jak Mówi do miast i narodu. Mówi łagodnie i z Miłością, bezustannie zagłuszany przez zgiełk tego świata. Zatkaj uszy na szum a usłyszysz, jak Mówi pełen Wiary w Ciebie. Mówi nawet wtedy, gdy nie chcesz słuchać. A Jego Słowo bezustannie trafia do serca. Bo jak nikt inny na świecie, On w ciebie Wierzy.

Czy przyjmiesz Jego zaproszenie?

środa, 15 maja 2013

Nie zabijaj swego dziecka! cz. II



Dziecko na cukrowym haju

         Następnego dnia brzuszek już Tomusia nie bolał, ale sytuacja się powtórzyła. Kolega przyniósł do szkoły słodycze i impreza zaczęła się na nowo. Przy odbiorze ze szkoły synek był wyraźnie zmęczony, miał podkrążone oczy, wyszły mu czerwone plamy na ciele. Do tego był bardzo emocjonalnie rozbity, płakał bez powodu i kłamał z byle powodu – co mu się rzadko zdarza. Był napchany pustymi kaloriami od słodyczy, więc nie miał na nic apetytu. Rozglądając się tylko za czymś słodkim. Dopiero przed wieczornym pacierzem trochę się uspokoił i przyznał, że zjadł dużo więcej słodyczy, niż mówił na początku.
Dla takiego dziecka jak on, który słodycze je bardzo rzadko, takie napchanie się nimi dzień po dniu było jak przysłowiowy „klin” na cukrowego kaca. Rozpoczął się tzw. „cukrowy haj”

Czy wiesz, że:
Cukier wypłukuje z organizmu mikroelementy i witaminy, zwłaszcza z grupy B, podnosi ciśnienie krwi, poziom trójglicerydów i złego cholesterolu (LDL), co zwiększa ryzyko zawału serca.

         Myślę, że każdemu znany jest fakt uzależnienia od alkoholu, narkotyków czy nikotyny. Coraz więcej naukowców twierdzi, że cukier uzależnia tak samo! Działa jak narkotyk. O powszechności zjawiska i sile uzależnienia można się łatwo przekonać. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę dowolne hasło związane z takim uzależnieniem, a natychmiast wyświetli się cała lista konkretnych relacji osób, które zmagały lub zmagają się z tym nagminnie występującym zjawiskiem. Stosowane często jako popularny w świadomości sposób na „odstresowanie”, zrelaksowanie się słodycze nie tylko niszczą organizm, pozbawiając go najważniejszych dla życia i zdrowia składników ale sprawiają, że twoje dziecko jest na niezwykle uzależniającym haju... Rozpoznasz go, gdy dziecko staje się uzależnione od zjedzenia czegoś słodkiego czy też wypicia słodzonego napoju.
         Po zjedzeniu „słodkości” czy wypiciu słodzonego napoju poziom cukru w organizmie sprawia, że w mózgu wydzielają się endorfiny, tzw. „hormony szczęścia”, które wpływają na dobry nastrój i zmniejszają napięcie. Do tego podnosi się poziom glukozy we krwi, co ma wpływ na pobudzenie organizmu i lepszą koncentrację. Może się więc wydawać, że przysłowiowy batonik z reklamy faktycznie dodał nam energii. Jednak to bardzo złudna korzyść. Wkrótce poziom cukru we krwi spada do bardzo niskiego poziomu, organizm zostaje ograbiony z cennych składników mineralnych a objawy zmęczenia i rozkojarzenia wracają ze zdwojoną siłą. Wraz z nimi wraca nieprzeparta potrzeba sięgnięcia po kolejny batonik... I tak koło się zamyka. Mają z tym problem osoby dorosłe a co dopiero dzieci!
         Nie tylko dlatego cukier nazywany jest „białą śmiercią”. W połączeniu z innymi pokarmami, w brzuszku dziecka ulega fermentacji i zamienia się w alkohol. Sprawia to, że dzieci nie tylko są okradane przez cukier z najważniejszych witamin i minerałów, w tym tak potrzebnego do rozwoju kośćca wapnia, ale też  stają się coraz bardziej uzależnione od cukru i... alkoholu. Stąd wzdęty i bolący brzuszek Tomka i gazy.
         Każdego dnia nasze dzieci zabijane są w tak bezmyślny sposób. Wystarczy, że przyjrzymy się dokładniej, czym karmimy nasze pociechy. Co w swoim składzie ma  batonik, ulubiony serek czy napój. Czy wiecie, że popularne ostatnio napoje energetyczne zawierają średnio 33 łyżeczki cukru? A najgorsze z tego wszystkiego są napoje typu „light”, gdzie cukier zastąpiono jeszcze gorszymi słodzikami, jak np.  bardzo szkodliwy dla zdrowia, wynaleziony jako lek na wrzody aspartam. Półki w sklepach aż uginają się od takich rzekomo „dietetycznych” produktów. Najnowsze badania pokazały, że efektem ich spożywania jest jeszcze więcej pustych kalorii, zwiększone zapotrzebowanie na „prawdziwy” cukier, częstsze spożywanie różnych produktów które go zawierają i... większa otyłość. Udowodniono zgubne działanie słodzików, które zaburzają równowagę między ośrodkiem głodu a sytości. Już w 1931 roku niemiecki biochemik Otto Heinrich Warburg został laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny za odkrycie, że komórki nowotworowe karmią się cukrem (glukozą) a nie tlenem, jak komórki zdrowe.
         Im głębiej człowiek się w to wszystko zagłębia, tym więcej tego typu „sensacji”. Czy to wszystko wobec tego oznacza, że nasze dzieci nie mogą jeść nic słodkiego? Wcale nie. Jest wiele produktów, które napchane cukrem słodycze znakomicie zastępują. Między innymi te, o których piszemy w naszym blogu :)

wtorek, 14 maja 2013

Sokrates o poetach



„(…) Po rozmowach z politykami poszedłem do poetów, tych, co tragedię piszą i dytyramby, i do innych, żeby się tam na miejscu niezbicie przekonać, żem głupszy od nich.
Brałem tedy do ręki ich poematy, zdawało się, najbardziej opracowane i, bywało, rozpytywałem ich o to, co chcą właściwie powiedzieć, aby się przy tej sposobności też i czegoś od nich nauczyć. Wstydzę się wam prawdę powiedzieć,obywatele, a jednak powiedzieć potrzeba. Więc krótko mówiąc:  nieledwie wszyscy inni, z boku stojący, umieli lepiej niż sami poeci mówić o ich własnej
robocie.
       Więc i o poetach się przekonałem niedługo, że to, co oni robią, to nie z mądrości płynie, tylko z jakiejś przyrodzonej zdolności, że tego, że w nich bóg wstępuje, jak w wieszczków i wróżbitów; ci także mówią wiele pięknych rzeczy, tylko nic z tego nie wiedzą, co mówią. Zdaje mi się, że coś takiego dzieje się i z poetami. A równocześnie zauważyłem, że oni przez tę poezję uważają się za najmądrzejszych ludzi i pod innymi względami, a wcale takimi nie są. Więc i od nich odszedłem, uważając, że tym samym ich przewyższam, czym i polityków.”


Platon, Obrona Sokratesa.

piątek, 10 maja 2013

Politykom

     "Bo wierzcie mi, obywatele, gdybym się był kiedyś zajął polityką, dawno bym był zginął i na nic się nie przydał ani wam, ani sobie.
      Nie gniewajcie się; ja mówię prawdę. Nie ma takiego człowieka, któremu by wasz lub jakikolwiek inny tłum przepuścił, jeżeli mu ktoś szlachetnie czoło stawia i nie pozwala na krzywdy i bezprawia w państwie; człowiek, który naprawdę walczy w obronie słuszności, a chce się choć czas jakiś ostać, musi koniecznie wieść żywot prywatny, a nie publiczny (...) żeby ani o żadną ze spraw swoich nie dbał prędzej, zanim dbać zacznie o siebie samego, by się stał jak najlepszym i najmądrzejszym, ani się o sprawy państwa troszczył, zanim o państwie samym nie pomyśli, i żeby się o wszystko inne podobnym porządkiem starał."

Platon, Obrona Sokratesa.

wtorek, 7 maja 2013

Przypomnieć warto...

          „Gdzie człowiek raz stanie do szeregu, bo to uważał za najlepsze, albo gdzie go zwierzchnik postawi, tam trzeba, sądzę, trwać mimo niebezpieczeństwa; zgoła nie biorąc w rachubę ani śmierci, ani niczego innego oprócz hańby.
      Więc ja bym strasznie postąpił, obywatele, gdybym wtedy na rozkaz wodzów, którychżeście wy obrali i postawili nade mną pod Potidają, pod Amfipolis i pod Delion, trwał tam, gdzie mi oni kazali, tak samo jak i każdy inny i narażał się na śmierć, a kiedy mi rozkazywał bóg, jak ja sądziłem i byłem przekonany, żem powinien życie poświęcić ukochaniu mądrości i badaniu siebie samego i drugich, gdybym miał ze strachu przed śmiercią, czy wszystko jedno przed czym, opuszczać szyk.
      To by było straszne i wtedy by naprawdę mnie słusznie mógł ktoś do sądu ciągnąć za to, że w istnienie bogów nie wierzę i wyroczni nie słucham, i uważam się za mądrego, choć nie jestem. Bo obawiać się śmierci, obywatele, to nic innego nie jest jak tylko mieć się za mądrego, choć się nim nie jest. Bo to znaczy myśleć, że się wie to, czego człowiek nie wie. Bo przecież o śmierci żaden człowiek nie wie, czy czasem nie jest dla nas największym ze wszystkich dobrem, a tak się jej ludzie boją, jakby dobrze wiedzieli, ze jest największym złem.
A czyż to nie jest głupota, i to ta najpaskudniejsza: myśleć, że się wie to, czego człowiek nie wie?”

Platon, Obrona Sokratesa.

poniedziałek, 6 maja 2013

ZUPA BOTWINKOWA Z INDYJSKĄ NUTĄ


Choć pogoda jakoś nie do końca chce się wyklarować, to przyroda i tak ruszyła pełną parą! W warzywniakach i na ryneczkach z dnia na dzień pojawia się coraz więcej zieleninki, czyli tego, co roślinożercy lubią najbardziej:) Dziś trafiłam na dorodne pęki botwinki. Kupiłam dwa, jeden na zupę, drugi na jutrzejszy poranny koktajl... Zupa była pyszna, choć w zupełnie nietradycyjnym wydaniu, smakowitym wydaniu, z indyjską nutą.



1½ szkl. czerwonej soczewicy
1 spory batat (czerwony/słodki ziemniak)
4 średnie ziemniaki
1 czerwona cebula
4-6 ząbków czosnku
duży pęczek botwinki
pęczek natki pietruszki
2 liście laurowe
po 1 płaskiej łyżeczce kurkumy i mielonego kminku
½ łyżeczki imbiru
sól morska do smaku
około 1 łyżeczki lub więcej, jeśli lubisz pikantne smaki, przyprawy Kitchen King Masala*
100-150 ml mleczka kokosowego
1600 ml wody 


Do wrzącej wody dodaj przepłukaną na sicie soczewicę. Zagotuj i gotuj na średnim ogniu przez 5 minut zbierając tworzącą się pianę. Dodaj cebulę pokrojoną w piórka, ziemniaki i batata pokrojone w większą kostkę oraz liście laurowe, kurkumę, kminek i imbir. Jeśli botwinka ma buraczki oczyść je, ewentualnie pokrój i również dodaj do zupy. Gotuj 10 minut a następnie dodaj pokrojone w 3 cm kawałki gałązki od botwinki. Gotuj jeszcze kilka minut do miękkości ziemniaków. Dodaj sól do smaku oraz Kitchen King Masalę. Zdejmij garnek z ognia, dodaj mleczko kokosowe, drobno posiekane czosnek i natkę pietruszki oraz pokrojone w paski liście botwinki. Wymieszaj i pozostaw na kilka minut, aby smaki i aromaty się połączyły i utworzyły wspaniały bukiet.


*Kitchen King Masala, to indyjska pikantna kompozycja przypraw. W jej skład wchodzą: kolendra, kmin, chili, kurkuma, pieprz, goździki, liście kozieradki, sól, gałka muszkat., imbir, kardamon, cynamon, liście laurowe, mąka z soczewicy, koper, kminek, gorczyca, czosnek, cebula, asafoetida. Dostępna jest np. w sklepie Internetowym Skworcu, w którym można się zaopatrzyć w wiele dobrej jakości przypraw. 

czwartek, 2 maja 2013

Film Nieokiełznana miłość PL





     Dziś dane nam było zobaczyć film, który oddaje istotę Bożej Miłości, która każdego dnia, w każdym zakątku ziemi ochrania nas w duchowej walce, jaka toczy się od zarania dziejów. Dokument ten odzwierciedla przesłanie snu, o którym pisałem w blogu 13 kwietnia (Nie lękajcie się: podsumowanie). Dane mi wówczas było wejrzeć oczami Boga na kobietę, która wymagała uwolnienia...
     Jest to jeden z tych cennych dokumentów, których przesłanie dociera prosto do serca i duszy. Nie ma więc potrzeby, by go recenzować. Po prostu trzeba to zobaczyć. A potem zaprosić Jezusa do swego serca.