Już od urodzenia
podlegamy wpływom tego świata i ulegamy różnym namiętnościom,
wpadając w kolejne grzechy. Z czasem przychodzi refleksja, że
uleganie danej namiętności wcale jej nie zaspokaja. Wręcz
przeciwnie. Każda namiętność nasila się, rodząc kolejną a raz
popełniony grzech przyciąga kolejny. I choćby człowiek nie wiem
jak bardzo starał się ją kontrolować, nic z tego nie wyjdzie.
Dzieje się wprost przeciwnie, spychane na bok pokusy tym bardziej
przyciągają. A poddanie się każdej namiętności, obojętnie jaka
by ona nie była, rodzi grzech i docelowo prowadzi ku katastrofie. Bo
każda namiętność, jakiej ulegamy, jest to jak wciąż
niezaspokojone pragnienie.
Św. Paweł pisał:
Jestem bowiem świadom,
że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo
przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać - nie. Nie czynię
bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę.
Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale
grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo,
że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem
wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym.
W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z
prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu
mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż
mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci? Dzięki niech
będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc umysłem
służę Prawu Bożemu, ciałem zaś - prawu grzechu.
(Rz 7, 18-25)
Umysłem możemy pojąć
co w nas służy Dobru, a co złu. Zmysły, poszczególne członki
ciała są zwodnicze. Kierując się nimi, człowiek ulega
zaślepieniu i zwiedzeniu, aż za późno jest na ratunek. „Wchodząc”
w daną pokusę, ulegając jej już na poziomie myśli, poddaliśmy
się pod jej wpływ. A dzieje się tak zwykle nieświadomie, gdy
przez umysł przepływa potok niekontrolowanych myśli. Kluczem do
nich jest świadomy umysł, który już na poziomie myśli postawi
pokucie veto. Jest to analiza własnych myśli i związanych z nimi
emocji. Śledzenie rządzących tym mechanizmów i odrzucanie tych
prowadzących do złego.
To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani!
(Jakuba, 1, 14-16)
To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani!
(Jakuba, 1, 14-16)
Jednak w praktyce jest to
bardzo trudne, bez bożej pomocy praktycznie niewykonalne. Im
bardziej człowieka się wzbrania przed pokusą, tym więcej energii
jej poświęca, częściej o niej myśli, karmiąc jej pana.
Dodatkowo gdy jej później ulegnie, popełniając grzech, czuje się
rozbity duchowo i psychicznie. Dlatego Jezus mówi do nas: „Ja
jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca
inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6). Umierając na krzyżu,
Jezus uśmiercił każdy grzech, każdą namiętność. Dlatego ma
siłę i wszelką władzę, by od niej uwolnić. On wie, z jakimi pokusami borykamy
się na co dzień i daje konkretną wskazówkę:
Idź ze mną. Idź moją drogą Chwyć Moją dłoń a poprowadzę Cię
po wodzie i płomienie piekła cię nie spalą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz