Patrząc
na piękny widok, odpoczywamy. Stojąc u szczytu góry, spoglądając na bieg
strumienia, kołysząc się wzrokiem po morskich falach, czujemy prawdziwe
spełnienie. Oczy („zwierciadło duszy”), chłoną obraz i przesyłają go do serca,
w którym pojawia się boży pokój. Czujemy się spełnieni i wolni, a problemy z
którymi przyszliśmy, wydają się mniej ważne. Dusza rozmawia z bożym duchem,
który własną Ręką stworzył wszystkie elementy przyrody, uznając je jako dobre
(Ks. Rodz.). Wówczas dociera do nas, że patrzeć Jego Oczami, to patrzeć z
Miłością na swoje dzieła. Ale jakże trudno jest nam patrzeć z miłością na
drugiego człowieka.
Jako
chrześcijanie powinniśmy starać się dostrzegać i odnajdywać Boga w Jego
dziełach a koroną tych dzieł jest przecież człowiek. Jakże trudno jest patrzeć
z miłością w oczy obcemu człowiekowi, jak
trudno jest dostrzec w nich Stwórcę! Ba, zwykle nie przychodzi nam to nawet
przez myśl. Może poza wyjątkiem znaku pokoju, przekazywanego podczas mszy św.
Tymczasem
miłość zawarta w tym spojrzeniu, miłość do drugiego człowieka jest sercem
naszej wiary. Gdybym mówił językami ludzi
i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał
brzmiący (1 Kor 13). Spojrzenie z miłością wyklucza agresję i złość,
wyklucza niechęć i obojętność. Obdarza zaufaniem i bożym błogosławieństwem.
Jest niczym boża dłoń, wyciągnięta do drugiego człowieka.
Powiecie:
Jak mamy tak patrzeć, skoro jesteśmy zmęczeni, udręczeni życiem, codziennym
zabieganiem, zniewoleni własnymi nałogami i pragnieniami, pełni złości na
władze, rodzinę, sąsiada. Jak mamy tak patrzeć, skoro czujemy w sobie gniew i
niespełnienie, skoro tak naprawdę samych siebie już nie kochamy…
Spojrzenie
z miłością nie jest czymś, co trzeba robić na siłę. Ono wypływa z naszej duszy.
Jest łaską daną nam w Duchu Św. A zaczyna się od osobistego spotkania ze
Stwórcą we własnym sercu.
Jeśli
czujesz się źle, nie kochasz samego siebie i dlatego nie lubisz innych to znak,
że powinieneś iść porozmawiać z Tatą. Tylko ty i On, rozmowa w cztery oczy.
Pokonać strach, odrzucić na bok wątpliwości i wezwać go do swego serca.
Aby
to zrobić, musisz choć na chwilę odciąć się od zgiełku tego świata. Znajdź
piękne miejsce na łonie przyrody, gdzie w ciszy, sycąc oczy i karmiąc ducha
pięknem bożego stworzenia, będziesz mógł posłuchać głosu twego serca, przez
które On ci odpowie. I uwierz mi, On odpowie na pewno. Bo nie ma takiej siły,
która by cię odłączyła od Stwórcy. I
jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani
rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, 39 ani
co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas
odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym (List do Rzymian 8:38-39).
Zanim
ty pomyślałeś o Nim, On miał dla Ciebie gotowe rozwiązanie.
Idź,
porozmawiaj z Tatą.