„Gdzie
człowiek raz stanie do
szeregu, bo to uważał
za najlepsze, albo gdzie go zwierzchnik postawi, tam trzeba,
sądzę,
trwać mimo
niebezpieczeństwa; zgoła
nie biorąc w rachubę
ani śmierci, ani
niczego innego oprócz hańby.
Więc
ja bym strasznie postąpił,
obywatele, gdybym wtedy na rozkaz wodzów, którychżeście
wy obrali i postawili nade mną pod
Potidają, pod Amfipolis i
pod Delion, trwał tam,
gdzie mi oni kazali, tak samo jak i każdy
inny i narażał
się na śmierć,
a kiedy mi rozkazywał bóg,
jak ja sądziłem
i byłem przekonany, żem
powinien życie poświęcić
ukochaniu mądrości
i badaniu siebie samego i drugich, gdybym miał
ze strachu przed śmiercią,
czy wszystko jedno przed czym, opuszczać
szyk.
To
by było
straszne i wtedy by naprawdę
mnie słusznie
mógł ktoś
do sądu
ciągnąć
za to, że
w istnienie bogów nie wierzę
i wyroczni nie słucham,
i uważam
się za
mądrego,
choć nie
jestem. Bo obawiać się
śmierci, obywatele, to nic
innego nie jest jak tylko mieć
się
za mądrego,
choć się
nim nie jest. Bo to znaczy
myśleć,
że
się wie
to, czego człowiek
nie wie. Bo przecież o
śmierci
żaden
człowiek
nie wie, czy czasem nie jest dla nas największym
ze wszystkich dobrem, a tak się
jej ludzie boją,
jakby dobrze wiedzieli, ze jest największym
złem.
A czyż to
nie jest głupota,
i to ta najpaskudniejsza: myśleć,
że
się wie
to, czego człowiek
nie wie?”
Platon,
Obrona Sokratesa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz